Część trasy przebiegała spektakularną ścieżką rowerową wzdłuż Morza Adriatyckiego. Na starcie zabrało zwycięzcy poprzedniej edycji Giro Australijczyka Jaia Hindleya, który przygotowuje się do Tour de France. Jednym z liderów sobotniej "czasówki" był Mads Pedersen. Duńczyk z Trek-Segafredo to mistrz świata ze startu wspólnego z 2019 roku. W tym sezonie wygrał już etap w Étoile de Bessèges i przede wszystkim Paryż-Nicea. Wyprzedził go Brandon McNulty. Amerykanin z UAE był szybszy o 14 sekund. Jeszcze lepiej pojechał kolega z drużyna McNulty'ego Jay Vine. Australijczyk wyprzedził Amerykanina o dwie sekundy. To nie był koniec przetasowań. Liderem został bowiem Tao Geoghegan Hart (Ineos Grenadiers). Brytyjczyk, jedyny były zwycięzca Giro d'Italia w tegorocznej stawce, jako pierwszy osiągnął czas poniżej 22 minut (21.58). Wyprzedził go Joao Almeida, kolejny kolarz UAE. Portugalczyk przejechał trasę jazdy indywidualnej na czas w 21.49. Kolarstwo. Remco Evenepoel najlepszy z grona faworytów Na swoją kolej czekali jednak najwięksi faworyci, jeśli nie do wygrania "czasówki", to całego wyścigu. I nie zawiódł Remco Evenepoel (Soudal-Quick Step). Belg, zwycięzca zeszłorocznej Vuelty a Espana, przejechał niespełna 20-kilometrowy odcinek w czasie 21.18. Wyprzedził Włocha Filippo Gannę (Ineos Grenadiers), wielkiego specjalistę w tej dziedzinie o 22 sekundy, oraz Almeidę o 29. Szwajcar Stefan Küng (Groupama-FDJ) i Słoweniec Primož Roglič (Jumbo-Visma), inny wielki faworyt tegorocznego Giro d'Italia, stracili po 43 sekundy, zajmując odpowiednio piąte i szóste miejsce. Jedyny startujący w wyścigu Polak, Cesare Benedetti (Bora-Hansgrohe), stracił 3.14 i zajął miejsce w drugiej setce.