Zmagania na Bliskim Wschodzie od kilku lat należą do cyklu World Tour. Przeważnie charakteryzuje je mocna obsada - zarówno wśród sprinterów, walczących o etapowe triumfy w trakcie płaskich odcinków, jak i górali, którzy na podjeździe Jebel Hafeet toczą zazwyczaj walkę o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Dwie poprzednie edycje wyścigu wygrał Tadej Pogacar, który tym razem jednak nie pojawił się na starcie - wybrał zamiast tego występy w Hiszpanii, gdzie imponował siłą. Zwyciężył w jednodniowym Jaen Paraiso Interior oraz Volta a Andalucia. Merier i Ewan walczyli do ostatnich milimetrów Pod jego nieobecność walka o triumf w UAE Tour zapowiadała się bardzo ciekawie, ale... sporo "wyjaśnił" już pierwszy etap. Choć był on względnie łatwy i dedykowany sprinterom, silny wiatr doprowadził do podzielenia się stawki i pozbawił, a przynajmniej - bardzo mocno ograniczył części zawodników szanse na sukces w "generalce". Czujnie jechał między innymi aktualny mistrz świata - Remco Evenepoel, którego praca pomogła koledze z drużyny Soudal - Quick Step, Timowi Merlierowi w odniesieniu etapowego zwycięstwa. Zwycięstwa, które jednak zapisze się w historii z uwagi na fakt, że zdecydowały o nim... milisekundy. I to dosłownie! Na metę Merlier (nowy nabytek, pozyskany z drużyny Alpecin - Fenix) wpadł niemal równo z Calebem Ewanem (Lotto Dstny). Żaden z nich nie wiedział, kto okazał się szybszy. Nie wiedzieli tego też sędziowie. Decydował fotofinisz, lecz także i on był mocno niecodzienny. Dopiero na bardzo dużym zbliżeniu klatki z mety widać, że Merlier istotnie pokonał Ewana. Jeden z internautów wyliczył, bazując na przepisach UCI, że dwójkę dzieliło maksymalnie 0.00028 sekundy. Mówiąć prościej - mniej, niż 1/3500 tejże. Z całej sytuacji żartowali nawet przedstawiciele drużyny zwycięzcy. Sytuacja mocno podzieliła jednak kolarskich kibiców. Część z nich sugerowała, że o wyłonienu zwycięzcy powinien zadecydować dodatkowy wyścig na dystansie 1000 metrów, który w wyjątkowych przypadkach jest faktycznie przewidziany przez UCI. Inni - że Merlier i Ewan powinni zostać zwycięzcami ex-aequo. Decyzja już jednak zapadła i koniec końców sympatyczny Australijczyk szans na wygrane poszukać musi na kolejnych etapach. Belg z kolei już wyścig dla siebie "rozliczył".