Dramatyczne były też telefony, jakie otrzymywałem od osób związanych z Polskim Związkiem Kolarskim. - Od dwóch miesięcy związek nie ma finansowania. Zawodnicy nie otrzymują stypendiów, a pracownicy nie otrzymują pensji. W ostatnim roku wszelkie środki przechodziły przez Polski Komitet Olimpijski, ale ten teraz powiedział, że nie chce mieć nic wspólnego z naszym zarządem. Nie chce z nami też współpracować Wielkopolski Związek Kolarski, więc finansowania nie mają też kadry juniorskie i młodzieżowe - usłyszałem. Polak ze srebrnym medalem mistrzostw Europy. Wspaniały sprint naszego asa Mateusza Rudyka PZKol stracił finansowanie. Czołowych Polaków może zabraknąć na igrzyskach To wszystko jest pokłosiem postępowania komorniczego. To właśnie przez nie PZKol nie otrzymuje środków bezpośrednio z ministerstwa sportu i turystyki, ale muszę one przechodzić przez pośrednika. Tymi w ostatnich latach były Polski Komitet Olimpijski i Wielkopolski Związek Kolarski. Za PZKol ciągnie się historia z 2017 roku, kiedy to nie została rozliczona jego działalność za ten rok, a potem za kolejne lata, bo to naczynia połączone. Znowu wraca zatem kwestia tajemniczego audytu, jaki miał zostać wówczas przeprowadzony, a jego wyników nikt nie poznał do dzisiaj. Do igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostają niecałe cztery miesiące. O kwalifikacje olimpijskie walczą jeszcze przedstawiciele kolarstwa torowego i MTB. Ci pierwsi mają szanse na medal, ale może ich zabraknąć w Paryżu. Wszystko przez brak środków na wyjazdy. Mało tego, nasi zawodnicy w tej chwili nie są też ubezpieczeni, bo skoro nie otrzymują stypendiów, bo nie są też opłacane składki ZUS. Już nasza kadra sprinterów z Mateuszem Rudykiem (czwartym zawodnikiem ostatnich mistrzostw świata w sprincie) odpuściła wyjazd na Puchar Narodów do Hongkongu w połowie marca, gdzie odbędą się przedostatnie zawody kwalifikacyjne do igrzysk. - Podjąłem decyzję o wycofaniu się z tych zawodów. Postawimy wszystko na jedną kartę i jeśli będzie nam to dane, to wystąpimy w Kanadzie. Tam musimy przejechać bezbłędnie i liczyć na to, że przeciwnik pozwoli nam to, żebyśmy z nim wygrali. To będzie punkt zwrotny, jeśli chodzi o igrzyska. W połowie miesiąca się zbierzemy. Przedyskutujemy pewne rzeczy i trzeba będzie odkręcić manetkę bardzo mocno, bo start w Kanadzie będzie bardzo ważny - tłumaczył Igor Krymski, trener kadry sprinterów w kolarstwie torowym. W Azji wystąpi tylko nasza drużyna sprinterek, ale - jak się dowiedzieliśmy - za pieniądze klubowe. To będzie ostatnia szansa. Nie będzie miejsca na błąd. Trener stanie na rzęsach, by wystartowali Ostatnią szansą kwalifikacji olimpijskiej dla drużyny naszych sprinterów będą zawody Pucharu Narodów w Kanadzie. Trener Krymski, który odpowiada za kadrę sprinterów, nie wyobraża sobie sytuacji, że Biało-Czerwonych miałoby tam zabraknąć na starcie. - Nasz sport bardzo cierpi na walce o wpływy. Wielka szkoda, że tak się dzieje. Wiem, z czym wiąże się zdobycie medalu olimpijskiego. To jest ogrom pracy całych sztabów. Angażowane są w to ogromne środki finansowe i jeszcze to nie jest gwarancją sukcesu. W pewnym momencie zostałem z tym sam i muszę sobie jakoś z tym radzić, ale jestem na to przygotowany. Moi zawodnicy doskonale o tym wiedzą. Ciężko w sytuacji, w jakiej jesteśmy, utrzymać u nich wysoki poziom motywacji, ale radzimy sobie. Nasz sport jest bardzo zaawansowany technicznie. Często różne ekipy mają jeżdżące laboratoria. Niestety przykro się robi, kiedy my nie jesteśmy dysponować takim sprzętem. Kompensujemy to zaangażowaniem i energię - dodał. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że sportowcy na szali stawiają wszystko. Życie rodzinne i prywatne. Wszystko po to, by pojechać na igrzyska i walczyć o medale. Tymczasem przez błędy innych, ta szansa może im zostać zabrana. Dla niektórych nie będzie już kolejnego razu. Obecnie nasi kadrowicze odpoczywają. Z kolei na zgrupowaniu w Portugalii razem z trenerem Krymskim jest Mateusz Rudyk. To nasz as wśród torowców. To też zawodnik, który na co dzień zmaga się z cukrzycą. To jednak nie przeszkadza mu należeć do światowej czołówki. Rudyk w Portugalii jest razem ze swoją grupą Lubelskie Perła Polski. Cierpią sportowcy, ale też pracownicy związku. "Nigdy nie było aż tak źle" Poza sportowcami, którzy oczywiście w tym wszystkim są najważniejsi, w podobnej sytuacji są też pracownicy biurowi. Pieniędzy nie otrzymują także trenerzy, ale oni są do tego przyzwyczajeni. - To nie jest dla nas żadna nowość, bo ciągle - jako związek - jesteśmy na łasce innego podmiotu. Tak naprawdę tych pensji nigdy nie mieliśmy na początku roku. Było to wyrównywane w kolejnych miesiącach. Zawsze było jednak wiadomo, kto był tym podmiotem, który nas obsługuje. Teraz jest katastrofa i ten brak wiedzy jest dla nas przytłaczający - powiedział Krymski. - Nasz zarząd uważa, że ze taki stan rzeczy odpowiadają wszyscy, tylko nie oni. Przecież z PKOl i WZKol współpraca dobrze wyglądała przez ostatnie lata. Pieniądze, choć z opóźnieniem, to jednak szły. Teraz jednak doszło do załamania sytuacji. Na jednym ze spotkań z panem prezesem pojawiło się nawet zapytanie o to, czy to nie czas, by podał się do dymisji, ale on tylko się oburzył. U pana prezesa jest brak jakiekolwiek empatii - powiedziała jedna z osób z PZKol. W marcu miało odbyć się walne zebranie sprawozdawcze i na nim miał się pojawić już audyt za 2017 rok, który po ponad sześciu latach ma się w końcu ukazać. To musi jednak przejść przez biegłego rewidenta. Kilka dni temu PZKol zaprosił firmy audytorskie do składania ofert na przeprowadzenie badania sprawozdania finansowego związku za rok obrotowy 2017 i 2018. Tam jednak wymagany termin przeprowadzenia badania oraz złożenia sprawozdania z badania jest określony do dnia 31 lipca. To znaczy, że walnego zebrania sprawozdawczego znowu nie będzie. - Być może brak tego audytu bardzo pasuje niektórym - usłyszeliśmy. Ministerstwo Sportu i Turystyki wydało oświadczenie. Konkretów wciąż brak. Prezes PZKol: mam świadomość trudnej sytuacji Ministerstwo Sportu i Turystyki 1 marca poinformowało o tym, że zapewni polskim kolarzom finansowanie przygotowań do igrzysk. "Decyzją Ministra Sportu i Turystyki Sławomira Nitrasa resort opracował nowy mechanizm dofinansowania najlepszych polskich zawodniczek i zawodników. Środki dla polskich kolarzy wypłacane będą za pośrednictwem wybranego związku stowarzyszeń o zasięgu ogólnopolskim działającego w sporcie kolarstwo. Ponadto Ministerstwo samo będzie wypłacało stypendia sportowe członkom kadry narodowej PZKol" - czytamy w oświadczeniu. "Do roku 2023 finansowanie polskich kolarzy, którzy przygotowują się do igrzysk, było udzielane przez Ministerstwo Sportu i Turystyki za pośrednictwem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W roku bieżącym PKOl odmówił jednak pośrednictwa w transferowaniu środków. Postawiło to resort, ale przede wszystkim reprezentantów i reprezentantki Polski w kolarstwie, w bardzo trudnej sytuacji. W ostatnich tygodniach Ministerstwo intensywnie pracowało nad stworzeniem alternatywnej drogi dofinansowania najlepszych polskich kolarzy. Wypracowane zostało nowe rozwiązanie, dzięki któremu środki na przygotowania kolarzy będą mogły być niezwłocznie uruchomione" - brzmi dalsza część. Wciąż jednak nie wiadomo, w jaki sposób środki będą trafiały do kolarzy. - Sam nie wiem, kiedy taka decyzja będzie podjęta. Zgodnie z zapewnieniami pani Angeliki Głowienki, dyrektorki Departamentu Sportu Wyczynowego, decyzja ma zapaść niebawem. Ministerstwo ma opracowany tryb, w jakim finansowanie kolarskich kadr narodowych w kategorii elita zostanie przywrócone. Spodziewam się zatem informacji w ciągu godzin - powiedział prezes PZKol. Potężne zadłużenie PZKol. Trwają prace nad oddłużeniem Kolejnym wielkim problemem związku jest ogromne zadłużenie. To wynosi już ponad 20 milionów złotych i ciągle rośnie. - Prowadzimy w PZKol wewnętrzne rozmowy na temat restrukturyzacji długu. Sprawdzamy różne możliwości. Mamy też już kilka ofert złożonych na obsługę tego procesu. Rozmawiamy z ministerstwem na temat finansowania, ale na razie są to rozmowy bardzo ostrożne, bo naszym priorytetem jest w tej chwili przywrócenie finansowania kadr elity. Co do oddłużenia, to przygotowujemy ten proces od strony organizacyjnej. Chciałbym, by w związku wszyscy mieli świadomość tego, co i jak należy zrobić. Nie chciałbym też żadnego z ministrów zaskakiwać kosztami obsługi. By poważnie jednak mówić o tym temacie, to musimy mieć gotowe sprawozdanie finansowe za 2017 rok. Właśnie je kończymy i ogłosiliśmy nabór ofert biegłych rewidentów, gdyż z mocy ustawy sprawozdanie to musi zostać zbadane - przyznał Makowski. Od lat prezesi związku mówią tak samo, a efektów nie ma żadnych. Co roku wydaje się, że gorzej w PZKol już być nie może. A jednak. - Od roku 2017 tak źle jeszcze nie było, żeby szkolenie w roku olimpijskim zostało przerwane. Nikt nigdy nie dopuścił do takiej sytuacji. Na pewno ten zarząd przejdzie do historii, jak poprzednie, ale najmniej pozytywnej. Uważam, że nie gryzie się ręki, która nas karmi, a nasz zarząd pokazał, że nie szanuje pomocy PKOl, WZKol oraz nie szanuje ciężkiej pracy zawodników, trenerów, obsługi i na samym końcu pracowników biurowych - powiedziała nam jedna osób ze związku. Tragiczny wypadek na treningu, nie żyje 18-letni talent. Płyną kondolencje, już ruszyło śledztwo