Biało-czerwoni przy komplecie kibiców obronili tytuł mistrza świata wywalczony przed rokiem w Manchesterze. Przed własną publicznością byli głównym faworytem imprezy, ale długo musieli odpierać ataki Szwedów. - Przewidywałem, że wygramy i że będzie ciężko. I tak było. Drużynowy Puchar Świata to zupełnie inne zawody, tu wszyscy się sprężają i nie brakuje niespodzianek. Przekonali się o tym Duńczycy w półfinale, a w barażu Australijczycy. A postawa Szwedów to żadna niespodzianka, dwa lata temu w podobnym składzie wygrali w Vojens - mówił opiekun polskiego zespołu. Jak dodał, presja, jak wisiała nad polską reprezentacją, była momentami nie do zniesienia. - Dziękuję wszystkim tym osobom, którzy tworzyli tę presję wokół reprezentacji. Wielu z nich robiło to złośliwie. Podgrzewanie tej atmosfery nie było dobre, zawodnicy w pewnym momencie mogli nie wytrzymać. Te pytania, kto powinien pojechać, a kto nie, presja całego środowiska była męcząca. Czasem trzeba było się po prostu wyłączyć - tłumaczył Cieślak. W Lesznie o złoto walczyły tylko dwie reprezentacje - Polska i Szwecja. Rosjanie i Anglicy, którzy w tym roku jeździli bez swojego lidera Taia Woffindena, byli tylko tłem dla rywali. Niespodzianką był brak w finale Australijczyków, z kolei Dania nie awansowała nawet do barażu. - To nie moja wina, że Duńczycy odpadli już w półfinale. Gdyby oni wystąpili w finale, te zawody wyglądałyby zupełnie inaczej. Bo jestem przekonany, że tu w Lesznie dobrze by pojechali. Ale po co mam się tym martwić - skomentował selekcjoner. W ostatnich 11 finałowych turniejach DPŚ, tylko raz - w 2012 roku - zabrakło polskich żużlowców na podium. Wówczas przegrali półfinałową rywalizację w Rosjanami. W tym okresie aż siedmiokrotnie stanęli na najwyższym stopniu podium. A perspektywy przez tym zespołem wydają się być bardzo optymistyczne, bowiem średnia wieku piątki złotych medalistów (uwzględniając rezerwowego juniora Bartosza Smektałę) wynosi zaledwie 23 lata. - Dorobiliśmy się świetnej drużyny. Oni są w podobnym wieku i wszyscy razem "nadają" podobnie. Jarek Hampel (pełnił rolę zawodnika oczekującego), choć jest nieco starszy, pasuje do nich jak ulał. To u nich wyzwala dodatkową energię. Tak jak powiedział Maciej Janowski, że martwił się nie tylko o siebie, ale i o kolegów. Jak zresztą przystało na kapitana - stwierdził menedżer biało-czerwonych. W drużynowych mistrzostwach świata 67-letni szkoleniowiec jest multimedalistą. Złoto w Lesznie jest jego 21. krążkiem w karierze. - Trochę się tego nazbierało. 10 medali zdobyłem jako trener reprezentacji seniorów, siedem z juniorami i cztery jako zawodnik. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i każdy z nich ma swoją historię - podsumował Cieślak. Marcin Pawlicki