- Poważnie myślę o powrocie do kolarstwa, oczywiście, nie jako profesjonalny zawodnik, ale np. jako dyrektor sportowy jednej z polskich grup. Rywalizacji na szosie poświęciłem 28 lat. W tym okresie uzbierało się sporo doświadczeń, które warto spożytkować i przekazać je młodszym kolarzom - powiedział. Jego plany od pewnego czasu nabierają wyraźnych kształtów. - Miałem nadzieję związać się z grupą Bank BGŻ Professional Cycling Team, ale, niestety, jej patron wycofał się on ze sponsorowania kolarstwa, w związku z czym szukam innej grupy. Myślę, że w przyszłym roku uda mi się zrealizować swoje zamierzenie - poinformował. Jak twierdzi, wiele lat startów na każdym zawodniku odciska swoje piętno. - Nie tak łatwo z dnia na dzień rozstać się z tym szczególnym smakiem rywalizacji, atmosferą wyścigów, emocjami i całą kolarską otoczką. Związanie się z zawodową grupą w nowej roli z pewnością w części zrekompensowałoby mi tęsknotę za szosowym ściganiem - wyjaśnił Baranowski. Na razie kontakt z dużymi wyścigami utrzymuje w roli komentatora telewizyjnego. - W mijającym roku miałem przyjemność omawiać kolarską rywalizację na 70 etapach różnych wyścigów w Eurosporcie, byłem także gościem Polsat Sportu, m.in. komentując mistrzostwa świata - przypomniał. Na razie sporo czasu poświęca na prowadzenie hodowli buldogów angielskich. - Zajmuję się nią od 10 lat. Obecnie posiadamy z żoną, Agnieszką, pięć suk i jednego psa. W przyszłym roku zamierzamy zakupić reproduktora z Hiszpanii. Rasowe czworonogi wymagają stałej opieki. W dziennym programie zajęć jest poranna pielęgnacja, karmienie oraz pięciokrotne wyprowadzanie do ogrodu - podkreślił. Trudy hodowli wynagradzane są podczas wystaw. W tym roku najbardziej utytułowany pies z jego hodowli - Larry Flint, zwyciężył na międzynarodowej wystawie w Łodzi. Inna pasją Baranowskiego jest muzyka, a szczególnie utwory grupy Depeche Mode. - W lipcu z synem, 16-letnim Alanem, a także grupą znajomych związanych z kolarstwem, uczestniczyliśmy w koncercie tej grupy na Stadionie Narodowym. Znakomita muzyka, wspaniała atmosfera! Zajęliśmy bardzo dobre miejsca przy scenie i będziemy ten występ długo wspominać - przyznał. Przysięgłym fanem "depeszowców" jest od ćwierć wieku. Wtedy zdobył płytę "101". Od tego czasu uzbierał ok. 150 różnego rodzaju płyt tej grupy. Koncert w Warszawie był jego szóstym bezpośrednim kontaktem z tym popularnym zespołem.