- Odeszła legenda polskiego kolarstwa. Zawodnik, który swoimi wynikami zrobił tak wiele dla naszej dyscypliny. Przykro mi tym bardziej, że jeździłem z nim w jednej drużynie w Wyścigu Pokoju, zdobywałem medal w mistrzostwach świata - przyznał. Za dwa dni Szozda, który w latach 70. był idolem polskich kibiców i symbolizował złoty okres polskiego kolarstwa, skończyłby 63 lata.- Staszek miał serce na dłoni, był człowiekiem otwartym dla każdego. W trakcie wyścigu odważny, bojowy, z ułańską fantazją. Jak tylko widział cień szansy, przystępował do ataku. Był urodzonym zwycięzcą - zaznaczył Lang.Jednym z licznych trofeów utytułowanego kolarza z Prudnika był brązowy medal mistrzostw świata w drużynowej jeździe na czas zdobyty w 1977 roku w wenezuelskiej La Fria wraz z Langiem, Tadeuszem Mytnikiem i Mieczysławem Nowickim.- Był fantastycznym partnerem. Nawet jadąc resztkami sił, nie dawał tego po sobie poznać. Mobilizował do wysiłku, podtrzymywał na duchu. Jako dyrektor Tour de Pologne miałem z nim kontakt także wiele lat po zakończeniu przez niego kariery. Pokazywał się na wyścigach, był komentatorem telewizyjnym. Całej kolarskiej rodzinie będzie go brakowało - zakończył Lang.