Tegoroczna odsłona Giro od miesięcy zapowiadała się na wyścig "dziwny". "Dziwny", bowiem od momentu ogłoszenia startu Tadeja Pogacara niemal jasnym było, że konkurencja będzie się ścigać co najwyżej o drugie miejsce. Mimo drobnego falstartu pierwszego dnia zmagań ("dopiero" trzecie miejsce na etapie) Słoweniec szybko potwierdził, że nikt nie będzie w stanie się do niego zbliżyć. Ostatecznie zwyciężył z przewagą prawie... dziesięciu minut nad drugim Danielem Felipe Martinezem - najwyższą od 59 lat. "Pogi" zrobił swoje i po krótkim odpoczynku zacznie przygotowania do kolejnej części planu. Tym razem spróbuje po raz trzeci w karierze podbić Francję, sięgając tym samym po dublet Giro-Tour. O tym, jak wielkie to wyzwanie najlepiej świadczy fakt, że dotąd zdołało po niego sięgnąć ledwie siedmiu kolarzy w historii: Fausto Coppi, Eddy Merckx, Bernard Hinault, Stephen Roche, Jacques Anquetil, Miguel Indurain i Marco Pantani. "Pirat" dokonał tego dotąd jako ostatni - w 1998 roku, czyli ponad ćwierć wieku temu. Na dublet czekamy od ćwierćwiecza. Tym razem się uda? Wiedząc, że taki wyczyn może być piekielnie trudny do osiągnięcia bez wsparcia drużyny, włodarze UAE Team Emirates desygnują Pogacarowi do pomocy prawdziwy gwiazdozbiór. Jego pełne zestawienie Słoweniec osobiście potwierdził podczas występu w podcaście Geranita Thomasa, co ciekawe - rywala z tegorocznego Giro (był w tym wyścigu trzeci). W składzie na "Wielką Pętlę" znajdą się Adam Yates, Joao Almeida, Juan Ayuso, Pavel Sivakov, Marc Soler, Tim Wellens oraz Nils Politt. Co najmniej trzech zawodników z tego grona (Yates, Almeida, Sivakov) mogłoby być śmiało liderami innych zespołów, a pozostała czwórka - "pewniakami" do walki o etapowe skalpy w górach lub pagórkowatym terenie. Mówiąc najkrócej: mocniejszego składu wybrać się nie dało. Piszę te słowa z pewnym smutkiem, bo polscy kibice z pewnością błyskawicznie zauważyli brak w zestawieniu Rafała Majki. Nasz rodak kapitalnie spisał się podczas Giro (kibice wybrali go najlepszym pomocnikiem zawodów) i można było po cichu liczyć na to, że i we Francji spróbuje dołożyć swoją cegiełkę. Tak się jednak nie stanie, choć argumentacja Pogacara w tej sprawie pozwala ten wybór zrozumieć. "Zgred" chcąc znaleźć się w składzie musiałby zapewne zająć miejsce Solera lub Sivakova, którzy - według Słoweńca - mają pomagać nie tylko w górach, ale i płaskim terenie. Dla ekipy ważna jest też najwyraźniej świeżość, gdyż we Francji nie będzie poza Pogacarem nikogo, kto jechał wcześniej Giro. Rywale spróbują kąsać Niezależnie od tego, ile włożą w końcowy wynik pomocnicy, najwięcej zależeć będzie jednak od samego pretendenta do podwójnej korony. Czy Pogacar ma na nią szansę? Oczywiście. Co więcej, na ten moment trudno wskazać dla niego realnego konkurenta. Tym z pewnością jeszcze kilka miesięcy temu byłby Jonas Vingegaard, który wygrał dwie ostatnie odsłony Touru, ale po poważnym upadku na początku kwietnia, w trakcie wyścigu w Kraju Basków wciąż nie doszedł on do siebie i wciąż nie wiadomo, czy w ogóle w imprezie wystąpi, a jeśli - w jakiej będzie dyspozycji. Inny z potencjalnych konkurentów, były mistrz świata, Remco Evenepoel asekuracyjnie zapowiada, że chce brać wyścig "dzień po dniu", chcąc najwyraźniej zrzucić ze swoich barków presję oczekiwań nie tylko grupy, ale całej Belgii, głodnej "nowego Merckxa". Enigmą jest też dyspozycja Primoża Roglicia, który po zmianie drużyny (z Visma-Lease a Bike na BORA-hansgrohe) póki co nie pokazał jeszcze niczego niezwykłego. Start Tour de France zaplanowano 29 czerwca. Impreza gościnnie rozpocznie się we Włoszech - trzy pierwsze etapy poprowadzono w północnej części kraju.