We wtorek kolarze zmierzyli się z czwartym etapem słynnego wyścigu Tour de France. Tym razem do pokonania mieli 171 kilometrów z Dunkierki do Calais. Podczas etapu o mało nie doszło do wypadku z udziałem samochodu zespołu Trek-Segafredo oraz Madsa Pedersena. Chwila grozy na Tour de France Duńczyk jechał z dużą prędkością tuż obok pojazdu. Kierowca auta nie zauważył kolarza i nagle skręcił kierownicą lekko w lewo. To wystarczyło jednak, aby kibice na chwile wstrzymali oddech. Czytaj też: Wout van Aert wygrał czwarty etap Tour de France Wyraźnie sfrustrowany incydentem był Pedersen, który nie krył złości tuż po zdarzeniu. Kolarz pokręcił głową, komentując zajście pod nosem. Na szczęście duński zawodnik uniknął zderzenia i nawet nie dotknął pojazdu. Skończyło się zatem na chwili stresu i uczucia złości.