Cesare, już w sobotę przystąpisz do rywalizacji w Giro d’Italia. Jak się czujesz przed tym wyścigiem? No... jedziemy (śmiech). Nigdy nie mam przed wyścigiem dobrego nastroju, ale zobaczymy. Są wyznaczeni liderzy, konkretne cele... Każdego dnia możemy walczyć. Nie zmieniaj proszę tematu. Skąd ten brak nastoju? Już jakoś tak mam, że przed startem... zwyczajnie mi się nie chce. Nie tylko w przypadku trzytygodniowych wyścigów, ale innych imprez. Kiedy zapytasz o humor na dwa dni przed wyścigiem - powiem ci zawsze to samo. Później już jest OK. Jesteś znany jako jeden z najbardziej wartościowych pomocników peletonu. Jakie zadania dostaniesz w tym roku? Będziesz skupiony na pracy, czy może, tak jak dwa lata temu (Benedetti wygrał wtedy 12. etap wyścigu) zobaczymy cię w ucieczkach? Wiesz, nawet w 2019 roku tego dnia, gdy wygrałem, też miałem przede wszystkim pomagać. Byłem w ucieczce, żeby pomóc Rafałowi Majce. Kiedy okazało się, że długo utrzymywaliśmy się z towarzyszami odjazdu z przodu, dostałem wolną rękę. Teraz nie będę uciekać. Peter Sagan jest w wysokiej formie, będę miał pracę dla "celebryty" (śmiech). Jeżeli o mnie chodzi - w górach nie będę już tak mocny, jak dwa lata temu. Wtedy specjalnie przygotowywałem się do pomocy "Zgredowi", teraz jestem o dwa kilogramy cięższy i nie trenowałem specjalnie pod kątem trudniejszego terenu. Cesare Benedetti: Zdarzają się dziwaczne sytuacje W obecnym sezonie masz na koncie już sporo dni startowych. Wielu zawodników narzekało, że zmagania w tym roku są wyjątkowo szybkie i szalone. Masz podobne odczucia? Tak, tempo jest bardzo szybkie, choć czasami zdarzają się dziwaczne sytuacje. Podczas Paryż-Nicea na jednym z płaskich etapów, gdy wiadomo było, że skończy się finiszem z peletonu... nikt nie chciał uciekać. Przez to tempo było przez większość trasy bardzo równym tempem, a w końcówce wszyscy byli bardzo świeży, przez co w finale było nerwowo. Swoje robiła też trasa. Przed tym wyścigiem jechałem UAE Tour, gdzie ścigamy się praktycznie na autostradach, a we Francji drogi są wąskie, a każdy chce być z przodu. Także później, podczas Vuelta al. Pais Vasco było bardzo szybko. Na jednym z etapów przez dwie godziny mieliśmy średnią ponad 50 km/h. Znasz już swoje plany na dalszą część sezonu? Wiesz, gdzie wystartujesz po Giro d’Italia? Pewniak to Sibiu Cycling Tour - wyścig w Rumunii na początku lipca. Potem jestem rezerwowym na kilku wyścigach. Mam nadzieję, że przed końcem Giro sytuacja się wyklaruje. Czyli nie wiesz jeszcze, czy pojedziesz w Tour de Pologne? Już przed rokiem zabrakło cię na trasie. Nie, nic nie wiem. Mam nadzieję, że pojadę. Szkoda byłoby nie jechać, bo trasa wyścigu bardzo się zmieni (pojawi się m.in. Lubelszczyzna i Bieszczady - przyp.red.). Byłaby okazja pozwiedzać, zobaczyć coś nowego. Fajnie byłoby cię zobaczyć na tym wyścigu, zwłaszcza w świetle ostatnich wiadomości o przyznaniu ci polskiego obywatelstwa. Jak ostatecznie wygląda sytuacja? Informacja, która pojawiła się w mediach nie była do końca prawdą. Trochę mi przykro, że nikt, zanim napisał o tym w Internecie nie spytał mnie, co o tym sądzę. Poza tym, nawet jeżeli dostanę w tym roku obywatelstwo to nie wiem, czy da się zmienić w UCI moją licencję na polską. Kiedy już otrzymam obywatelstwo, na pewno zacznę odpowiednią procedurę. Kiedy po Giro d’Italia wrócę do Gliwic, to będę więcej wiedział. Czysto teoretycznie: gdyby udało się ostatecznie uzyskać nasze obywatelstwo, to chciałbyś jeździć z polską licencją? Tak, oczywiście. Widziałem już kilka komentarzy w Internecie na ten temat i mówię od razu: nie chcę nikomu "zabierać miejsca". Pojawiła się szansa na obywatelstwo, złożyłem odpowiedni wniosek, jeżeli się uda to będę bardzo się cieszyć. Nie muszę nic nikomu tłumaczyć. Wiem, że nie jestem kolarzem, który wygrywa wyścigi, ale zawsze mogę dla kogoś pracować. Rozmawiał Tomasz Czernich