Po raz pierwszy, odkąd istnieje województwo małopolskie, mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym trafiły właśnie w ten region. Gospodarzem imprezy zostały Dobczyce, w których od lat odbywa się Międzynarodowy Wyścig Kolarski juniorów, a jego częścią są mistrzostw krajowego zrzeszenia LZS juniorów "Złote Koło". Przez te tereny przejeżdżał też Tour de Pologne i Małopolski Wyścig Górski. Co organizowana jest też tutaj impreza Rafała Majki - Majka Days. Tu nie brakuje selektywnych tras. Mistrzostwa Polski organizują Małopolska Fundacja Sportu i WLKS Krakus Swoszowice, a zatem niezmordowany trener Zbigniew Klęk, spod którego ręki wyszli m.in. Katarzyna Niewiadoma, czy Rafał Majka. I właśnie organizacja krajowego czempionatu ma być ukłonem w kierunku tych kolarzy, a szczególnie Majki, którego kariera dobiega końca, bo w końcu będzie się mógł ścigać na dobrze znanych trasach. Nie ma co ukrywać, że mistrzostwa w okolicach Dobczyc zapowiadają ogrom emocji. To mogło skończyć się tragedią. Organizatorzy byli bezlitośni. Dotkliwa degradacja Wciąż nie ma trasy mistrzostw Polski w kolarstwie. Kolarze zbojkotują imprezę? Na miesiąc przed rozpoczęciem MP nie jest wciąż jednak znana ostateczna trasa. Trener Klęk zapewnił, że jeszcze w tym tygodniu mają być poczynione ostatnie ustalenia z policją i wtedy poznamy ostateczny kształt trasy. "Czy to prawda, że planujecie zorganizować krajowy czempionat na tej rundzie z przejazdem 5 razy Zegartowice oraz 5 razy Kobielnik o przewyższeniu tylko dla Elite prawie 3800 metrów na dystansie 220 km?" - pytał na Facebooku Dariusz Banaszek, były prezes Polskiego Związku Kolarskiego, który jest szefem ekipy Mazowsze Serce Polski, sugerując, że organizatorzy zapiszą niechlubną kartę w historii MP. "Nigdy w historii mistrzostw nie było tak ciężkiej trasy. Ten profil i dystans wypaczy Mistrzostwa - zastanówcie się jeszcze jeżeli to jest prawda. Wielu Polskich zawodników i ekip może zbojkotować ten start, weźcie to pod uwagę. Nie wszystkich w Polsce stać na to, aby na mistrzostwa pojechać na wycieczkę i po prostu ich nie ukończyć. Nie mamy tak silnego obecnie kolarstwa i środków finansowych. Mam duże obawy również o frekwencję - tylko na przykładzie naszego projektu wyślemy tam jeżeli potwierdzi się ta trasa 3 zawodników a nie 15. Jeżeli szosowe MP będą miały 3800, to ile przewyższenia powinny mieć Górskie 7000 metrów według Was. Chcecie, aby ten wyścig ukończyło 10 zawodników? Nigdzie, ale to nigdzie na świecie nie organizują tak ciężkich mistrzostw, może gdzieś w Kolumbii" - pisał dalej Banaszek. Zbigniew Klęk: w ogóle się nie boję W przeszłości już bywało tak, że mistrzostwa Polski odbywały się w trudnym terenie. W 1998 roku w Ustroniu wyścig ukończyło 10 kolarzy. W 2014 roku w Sobótce i 2016 roku w Świdnicy wyścig o mistrzostwo Polski też nie należał do łatwych i miał sumę przewyższenia zbliżoną do 3000 metrów. - Trasa mistrzostw Polski będzie jeszcze trudniejsza niż na Międzynarodowym Wyścigu Juniorów (zawodnicy mieli do przejechania trzy rundy po 36 km plus dojazd do mety, w sumie 116 km z sumą przewyższeń 1960 m - przyp. TK) z metą na Górze Jałowcowej w Dobczycach. Już dziś zapraszamy na ten wyścig - mówił Klęk w rozmowie z Interia Sport. Nie chciał on wchodzić w polemikę z Banaszkiem, który pisał o bojkocie mistrzostw Polski. - Prawdziwi zawodnicy w kolarstwie wychodzą właśnie z takich wyścigów, gdzie jest trudna trasa - dodał, dodając, że w czwartek (29 maja) ma już chyba ostateczny objazd trasy z policją, a jej ogłoszenie ma nastąpić najprawdopodobniej 2 czerwca (poniedziałek). Klęk zapytany o to, czy nie obawia się tego, że mistrzostwa Polski mogą rzeczywiście zostać zbojkotowane, odparł: Polska nie wystąpi w mistrzostwach świata w kolarstwie? Ciekawostką jest fakt, że na razie nie wiadomo, czy w Kigali wystąpi reprezentacja Polski. Wyjazd do Rwandy wiąże się bowiem z dużym ryzykiem. Potrzebne są odpowiednie szczepienia, a poza tym w tym regionie jest mocno napięta sytuacja pomiędzy Rwandą a Demokratyczną Republiką Konga. - Na razie jeszcze zarząd Polskiego Związku Kolarskiego nie podjął decyzji, czy pojedzie tam nasza reprezentacja - przyznał Klęk, który zasiada w zarządzie PZKol.