Blokada mentalna gwiazdy polskiego sportu. Mówi wprost, z czym walczy. "Mam obawy"
- Tegoroczne mistrzostwa Europy były dla mnie jedną z porażek tego sezonu. Co prawda uśmiech wrócił po zdobyciu medalu Kasi Niewiadomej, ale cóż mogę dodać? Nie jesteśmy robotami i czasami dzień, na który szykujemy się bardzo długo, może się nie udać z formą - mówi w rozmowie z Interią 28-letnia Agnieszka Skalniak-Sójka, tegoroczna mistrzyni Polski w jeździe indywidualnej na czas, zawodniczka grupy Canyon-SRAM zondacrypto.

Artur Gac, Interia: Patrząc całościowo, miniony sezon był dla ciebie drugim najbardziej udanym w karierze, zgromadziłaś 390 punktów (400 "oczek" w 2022 roku).
Agnieszka Skalniak-Sójka: - Tak, już od pierwszych startów sezon był dla mnie bardzo satysfakcjonujący i udany. Przygotowania wyglądały trochę inaczej niż dotychczas, ponieważ w zimie wyjechałam w ciepłe kraje, gdzie mogłam naprawdę przygotować się w stu procentach. To na pewno zaowocowało. Podobnie jak wsparcie z drużyny, tak mentalne, jak również za zalecza sprzętowego. To wszystko ułatwia mi zadanie, z czego jestem naprawdę dumna i wdzięczna. Dzięki temu mogę ze spokojną głową przygotowywać się do każdego wyścigu, a w nich dawać z siebie wszystko.
A zaistniało wydarzenie absolutnego przełomu, które szczególnie doceniasz w ciągu ostatnich miesięcy, bo pomogło nadać właściwy tor twojej karierze?
- Na pewno wspomniany wyjazd na Teneryfę. To tam zaczęły się owoce, bo mogłam każdy trening wykonać w stu procentach, co przełożyło się na moją dyspozycję, a tym samym na wyniki. Ponadto wszystko to, jak funkcjonuje drużyna. Mamy naprawdę wsparcie, trenerzy oraz dyrektorzy wierzą w każdy nasz sukces jako drużyny, a nie jest to dla każdej indywidualność. Drużynowość sprawia, że walczymy o wysokie rezultaty.
Poza tym był jeszcze jakiś sekret twojego udanego wejścia w miniony sezon?
- Od tamtego sezonu też zaczęłam współpracę z trenerem klubowym, który ma spore doświadczenie. Myślę, że jako sportowcy czasami potrzebujemy takiego impulsu i nowych bodźców, które w moim przypadku wydarzyły się na duży plus. Wiara mojego trenera, czasami większa niż moja w sukcesy, które mogę osiągać, też miała na to duży wpływ.
Na niedawnych mistrzostwach Europy na trasie z Loriol-sur-Drome do Etoile-sur-Rhone we Francji, w wyścigu ze startu wspólnego, pomagałaś zdobyć srebrny medal Katarzynie Niewiadomej, z kolei w jeździe indywidualnej na czas zajęłaś 17. miejsce. To chyba poniżej możliwości i własnych oczekiwań.
- Tak, to prawda. Mogę powiedzieć, że te mistrzostwa Europy były dla mnie jedną z porażek tego sezonu. Co prawda uśmiech wrócił po zdobyciu medalu Kasi, ale cóż mogę dodać? Nie jesteśmy robotami i czasami dzień, na który szykujemy się bardzo długo, może się nie udać z formą. Mam nadzieję, że takich dni będzie jak najmniej na wyścigach rangi mistrzowskiej, a tamten pójdzie w zapomnienie. Po prostu niedyspozycja dnia i wówczas czasami nie mamy wpływu na pewne sytuacje.
Jak wygląda kwestia kolejnego roku i przyszłości? Twój kontrakt z grupą Canyon-SRAM zondacrypto jest parafowany do końca 2026 roku.
- Na razie skupiam się na tym, aby odpocząć po tym sezonie i przygotować się do nowego. A myślę, że w trakcie przyszłego wszystko wyjdzie i wspólnie z moim menedżerem będziemy podejmować decyzje. Mam nadzieję, że owocne dla mnie przy współpracy Canyon-SRAM zondacrypto, ponieważ czuję się bardzo dobrze w tej drużynie. I w sumie nie wyobrażam sobie ścigać się w innej.
W każdym razie nie doszło jeszcze do rozmów, które już wybiegałyby w przyszłość?
- Jeszcze nie. Rozmowy pojawią się w nowym sezonie.
Opowiedz o celach na kolejny rok, gdzie przede wszystkim chcesz pokazać najlepszą wersję siebie? Gdzie będziesz celować?
- Na pewno chciałabym przyszły rok zacząć równie dobrze, jak miniony sezon, czyli starami w Walencji. Na później jeszcze dokładnie nie znam swojego planu, ponieważ rozmowy odbędą się za niewiele dni. Niemniej cele, które sobie stawiam, to na pewno klasyki, później Vuelta a Espana. Na mistrzostwach Polski na pewno chciałabym powtórzyć sukces oraz, dalej patrząc, mieć wyniki na mistrzostwach Europy i świata.
Gdy słyszysz takie porównania, jakie słyszeliśmy oboje, że dla Katarzyny Niewiadomej jesteś odpowiednikiem Rafała Majki dla Tadeja Pogacara, to ci schlebia, czy ambicje masz takie, by częściej inni pracowali na ciebie?
- To znaczy Kasia często na mnie pracuje w tych wyścigach, gdy to ja mam finiszować, więc to nie jest tak, że odbywa się to tylko w jedną stronę. Wspieramy siebie wzajemnie i każda daje z siebie wszystko, bo naprawdę kontakt ze sobą mamy bardzo dobry. Nie tylko na rowerze, ale także poza nim. Cieszę się bardzo, że tak to wygląda.
- Na pewno jestem osobą, która jest jakby za delikatna na ten sport, na sprint. Wiadomo, każdy ma obawy, ale osobiście często obawiam się, gdy do sprintu dochodzi z dużej grupy przy dużych prędkościach. To wywołuje obawy, że coś może się wydarzyć. Staram się nad tym jak najwięcej pracować, bo myślę, że jeśli przekroczę tę granicę, wtedy będę w stanie finiszować jeszcze lepiej. Sądzę, że to da się osiągnąć, a jest to kwestią wiary i pracy do wykonania.
Ukażmy nieco twojej strony pozasportowej, bo dla kibiców pozostajesz jeszcze mocno nieodkryta. Masz pasję lub zajęcie, które zajmuje cię poza kolarstwem?
- Na pewno dużo czasu spędzam z moimi dwoma pieskami rasy york. Przed rowerem i po rowerze uskuteczniam z nimi długie spacery. I tak samo z moim mężem, który bardzo mnie wspiera w kolarskiej karierze. Bardzo mu za to dziękuję, ponieważ poświęcił też swoją pracę na rzecz bycia ze mną i przygotowań do wyścigów. A poza tym moje inne, hobbystyczne aktywności poszły w odstawkę, ponieważ kolarstwo stało się dla mnie najważniejsze. Jak wcześniej trenowałam narciarstwo zjazdowe, tak teraz jest to dla mnie sport, który musiałam odłożyć. Wiadomo, kolarstwo też jest niebezpieczne, jednak narciarstwo również jest bardzo urazowe. Jednak myślę, że po karierze kolarskiej wrócę do nart.
A pieski zabierasz ze sobą?
- Na Teneryfę leciały z nami pierwszy raz. W tamtym roku jechaliśmy samochodem, więc był trochę większy stres, ale koniec końców wszystko udało się dobrze.
Powiedziałaś o poświęceniu ze strony męża. Definitywnie zrezygnował ze swojej ścieżki zawodowej, czy tylko ją mocno ograniczył?
- Zrezygnował, a teraz zajmuje się czymś innym w sposób zdalny. Cieszę się, że w taki sposób może pracować, a jednocześnie być ze mną na zgrupowaniach, wyjazdach, czy nawet na wyścigach.
Zapytałem o cele na najbliższy sezon. A te największe, dalekosiężne, które nadają ci wieloletnią perspektywę w kolarstwie?
- Z pewnością etap na Tour de France Femmes avec Zwift. To jest mój cel, byłam już tego bliska, ale niestety się nie udało. Dalej będę do tego dążyć i to mój cel numer jeden.
Jaka jest najmocniejsza strona kolarki Agnieszki Skalniak-Sójki?
- Dążę do tego, aby być dobrą w sprincie. W tym sezonie dużo już nad tym pracowałam i miałam dużo wyników w "Top 10". Mam zamiar skupić się na tym także w najbliższym roku, chcąc stawać się jeszcze lepsza, poprawiając swoje rezultaty.
A gdzie widzisz największe rezerwy lub coś, z czym chciałabyś się najszybciej uporać?
- Na pewno jestem osobą, która jest jakby za delikatna na ten sport, na sprint. Wiadomo, każdy ma obawy, ale osobiście często obawiam się, gdy do sprintu dochodzi z dużej grupy przy dużych prędkościach. To wywołuje obawy, że coś może się wydarzyć.
Czyli blokada mentalna?
- Tak, tak, blokada mentalna. Staram się nad tym jak najwięcej pracować, bo myślę, że jeśli przekroczę tę granicę, wtedy będę w stanie finiszować jeszcze lepiej.
A tę pracę dasz radę wykonać sama?
- Jest potrzebne zaplecze ludzi, którzy mi pomogą. I nad tym będziemy pracować. Myślę, że to da się osiągnąć, a jest to kwestią wiary i pracy do wykonania.
Rozmawiał Artur Gac, Monte Carlo












![Spektakularny strzał w el. MŚ. Kibice wstali z miejsc. "Nowy Yamal" [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXIJMEDRPBE4D-C401.webp)

