Tour de l'Avenir, czyli w tłumaczeniu z francuskiego "Wyścig Przyszłości" to najbardziej prestiżowa etapówka dedykowana zawodnikom kategorii U-23. Jej korzenie sięgają początków lat 60. ubiegłego wieku i nie bez powodu nazywa się ją "młodzieżowym Tour de France". Na liście zwycięzców mamy bowiem takich tuzów, jak Włocha, Felice Gimondiego (w "dorosłej" karierze trzykrotnie wygrywał Giro d'Italia i raz "Wielką Pętlę"), Holendra Joopa Zoetemelka (mistrza świata i mistrza olimpijskiego) czy Słoweńca, Tadeja Pogacara, który czaruje na światowych szosach współcześnie, a niedawno wywalczył brązowy medal MŚ w Glasgow. Polacy na trasę zmagań powrócili po kilkuletniej przerwie. Ostatni raz w akcji oglądaliśmy ich w 2018 roku. Świetnie prezentował się wtedy Alan Banaszek (aktualny mistrz Polski Elity), który był bliski wywalczenia etapowego triumfu już pierwszego dnia rywalizacji. Drugi na jednym z etapów był także inny nasz sprinter, Szymon Sajnok. Tę dwójkę oglądaliśmy w akcji m.in. podczas niedawnego Tour de Pologne, który na trzecim miejscu ukończył Michał Kwiatkowski. Polacy rozdają karty. Popis na Tour de l'Avenir Tym razem względem naszej reprezentacji nie było dużych oczekiwań. "Biało-Czerwonych" kolarzy nie wymieniało się w gronie tych, którzy liczyć mogą się w walce o klasyfikację generalną, a i perspektywy walki o etapowe sukcesy wydawały się dość mgliste. Już pierwszy dzień rywalizacji pokazał jednak, jak bardzo chybione były to prognozy. Michał Pomorski znalazł się bowiem w grupie pięciu zawodników, którzy walczyli o etapowe zwycięstwo. Nie udało się mu sięgnąć po skalp, lecz czwarte miejsce, które zajął, a przede wszystkim - sześć sekund przewagi nad peletonem sprawiły, że była to znakomita zaliczka przed kolejną odsłoną zmagań, w trakcie której celem mogła być walka o żółtą koszulkę lidera Tour de l'Avenir. Plan jej przejęcia udało się zrealizować perfekcyjnie. Drugiego dnia, w rywalizacji sprinterów karty rozdawał inny Polak (Radosław Frątczak), lecz to Pomorski, który przeciął linię mety jako 16. awansował na pierwsze miejsce w "generalce", pisząc tym samym piękny rozdział historii naszego kolarstwa. Uniósł ręce... zbyt wcześnie Na etapie drugie miejsce zajął z kolei wspomniany Frątczak, który zapewne by wygrał, gdyby... nie zaczął zbyt wcześnie świętować. Przed linią mety uniósł ręce w górę, co wykorzystał Kanadyjczyk, Riley Pickrell, wyprzedzając go na ostatnich metrach. Tour de l'Avenir liczy łącznie dziewięć etapów. Rywalizacja zakończy się w najbliższą niedzielę, 27 sierpnia krótkim, ale niezwykle trudnym etapem z Val-Cenis do Sainte Foy Tarentaise.