Kiedy rozmawialiśmy nieco ponad rok temu, byłaś tuż po operacji barku. Teraz znów poważny uraz za Tobą. Co się stało? Miałam konflikt udowo-panewkowy w lewym stawie biodrowym. To tak naprawdę zwyrodnienie stawu, w którym przyrasta kość przy samym stawie i przy wykonywaniu ruchów uszkadza chrząstkę wewnątrz stawu biodrowego. To z powodu jakiegoś upadku czy przyczyna jest inna? Ciężko powiedzieć, co jest tego powodem. Lekarze mówią, że przyczyn może być kilka. Upadek na rowerze i pęknięcie kości udowej, słabe zrośnięcie tej kości, ale przyczyna może też tkwić w genetyce albo powstać z powodu przetrenowania, bo wtedy kość nieprawidłowo narasta. Nie udało się stwierdzić tego ostatecznie. Bardzo dużo czasu zajęło w ogóle szukanie, co dokładnie się dzieje. Już w zimie, na zgrupowaniu w Hiszpanii, zaczęłam mieć problemy z lewą nogą. Początkowo były to skurcze albo jakieś dziwne dolegliwości bólowe. Podejrzewałam, że może chodzić o nieprawidłową pozycję na rowerze. Potem doszło jednak do tego, że nie byłam w stanie z powodu bólu ukończyć żadnego wyścigu. Początkowo lekarze stwierdzili, że mam pozrywane mięśnie w okolicy stawu biodrowego. I to uznano za przyczynę. Dlatego najpierw leczyłam mięśnie, ale jak zrobiłam tomograf magnetyczny i skonsultowałam to z innym lekarzem okazało się, że przyczyną zerwania tych mięśni był stan zapalny w stawie biodrowym. Czytaj także: Błyskawiczna kariera Polki. "To mój American Dream" Za Tobą kilka miesięcy bez startów... Mój ostatni wyścig to było Brugge-De Panne pod koniec marca. Wcześniej albo nie kończyłam wyścigów, albo kończyłam je ledwo, z wielkim bólem. Potem byli bike fitterzy, fizjoterapeuci, lekarz, ale nic nie pomagało i za każdym razem jak wracałam do treningu, problem ponownie się pojawiał. Rehabilitacja przebiegła jednak bardzo szybko i już nawet wróciłaś na rower, prawda? Wystartowałam już nawet w lokalnych wyścigach. Operację miałam 31 maja, przez miesiąc chodziłam tylko o kulach, musiałam zupełnie odciążyć lewą nogę. Jednak po tygodniu od operacji mogłam usiąść na trenażer i lekko pedałować, co było dla mnie wielkim plusem. Wszystko poszło zgodnie z planem, dolegliwości ustąpiły, mam pełen zakres ruchowy i lekarze pozwolili mi wrócić do treningów właściwie tuż po tym, jak zaczęłam normalnie chodzić. Zdecydowanie nie jestem jeszcze w formie, nie trenowałam od końca marca, ale bardzo się cieszę, że mogę startować chociaż w mniejszych imprezach. To dla mnie duża motywacja. Przewidujesz udział w jakichś większych wyścigach jeszcze w tym sezonie czy raczej nie ma na to szans? Na razie ciężko powiedzieć. Możliwe, że pod koniec sezonu uda mi się jeszcze wystartować, ale dużo będzie zależało od tego, jak szybko uda mi się wrócić do formy. Rozmawiałam z menedżerami teamu i oni uznali, a ja się z tym zgadzam, że dopóki nie osiągnę odpowiedniej dyspozycji, nie ma sensu wracać i nadwyrężać stawu. Mam jednak nadzieję, że może za półtora miesiąca uda mi się jeszcze gdzieś wystartować. Przed sezonem zmieniłaś ekipę. Co na to wpłynęło? To nie do końca była zmiana ekipy, bo drużyna Doltcini połączyła się z Bingoal Chevalmeire Van Eyck. I w tym nowym tworze jest połowa dziewczyn z mojego starego teamu i połowa z tego drugiego. Mam kontrakt do końca tego roku. Mam nadzieję zostać tam na dłużej. W tym roku właściwie nie miałam sezonu i nie ukrywam, że zostanie w tym samym miejscu jest dla mnie najlepszą opcją. Szczególnie, że tutaj wszyscy mnie wspierają i rozumieją, że sportowiec może mieć też kontuzję. Czytaj także: Polska nadzieja na sukces w Tour de Pologne Śledzisz na bieżąco kolarskie zmagania? Oglądałam kobiecy Tour de France, a potem przerzucam się na Tour de Pologne. Właściwie od początku startu męskiej Wielkiej Pętli codziennie oglądam wyścigi. Za kogo będziesz trzymać kciuki na naszym narodowym tourze? Moim faworytem zawsze jest Rafał Majka. Niestety miał uraz na Tour de France i nie zobaczymy go u nas. Śledzę jego karierę, to znakomity gracz zespołowy. Mimo tego, że sam jest w stanie powalczyć o wygraną, bardzo dużo pomaga w swoim teamie, a ja bardzo to doceniam i zawsze mi się to podoba. W tym roku uważam, że faworytem będzie Richard Carapaz, a z Polaków trzymam kciuki za Łukasza Wiśniowskiego. A jest szansa, że i Ciebie zobaczymy na wyścigach w Polsce? Do tej pory nie było zbyt wielu takich okazji. Wracam na tydzień do Polski, bo muszę odnowić prawo jazdy (śmiech). I wtedy może uda mi się gdzieś wystartować. Co roku mam nadzieję na start w mistrzostwach kraju i może w końcu za rok się uda. Mój team myślał, żeby jechać do Polski na wyścigi do Torunia, ale niestety do tego nie doszło, bo były starty w Belgii. Może jednak w przyszłym sezonie do tego dojdzie, bo nie ukrywam, że chciałabym się pokazać na naszych szosach. Znam kilka dziewczyn z peletonu, ale właściwie się tutaj nie ścigałam. Byłam tylko w 2019 i 2020 roku na mistrzostwach Polski, ale był to dopiero początek mojej kariery kolarskiej i dopiero zaczynałam swoją przygodę. Cały czas łączysz treningi z pracą? Wciąż pracuję zdalnie. I to dla mnie najlepsza opcja, bo same treningi to kilka godzin dziennie, a potem chyba bym się zanudziła, tak że dobrze jest robić coś dodatkowo. Mówiłaś, że architektura Cię znudziła i szukałaś czegoś innego. W kolarstwie na nudę narzekać nie możesz. Nie ma nudy, są kontuzje. Jednak uwielbiam kolarstwa i nie potrafię sobie teraz wyobrazić życia bez codziennych treningów. Niektórzy lubią tylko się ścigać, a treningi ich nużą. Ja uwielbiam jedno i drugie!