W październiku ubiegłego roku Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) zaakceptowała werdykt Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA), która po długim dochodzeniu, pozbawiła Armstronga siedmiu wygranych w Tour de France (1999-2005), stwierdzając, że osiągnął te sukcesy przy użyciu niedozwolonych środków dopingowych. USADA unieważniła też wszystkie wyniki uzyskane przez Armstronga, począwszy od 1 sierpnia 1998 roku. Zapytany przez dziennikarza, czy w jego czasach zwyciężali zawodnicy, którzy nie korzystali z dopingu, Armstrong odparł, że zależało to od wyścigów, ale w tak wyczerpujących jak Tour de France nie było to, jego zdaniem, możliwe. "Nie wynalazłem dopingu. Nie dotyczył tylko mnie, był częścią systemu. Moje nazwisko zostało wykreślone z listy zwycięzców, ale przecież Tour w latach 1999-2005 się odbywał. Musi być więc jakiś zwycięzca, a tymczasem nikt nie zajął mojego miejsca" - podkreślił Armstrong, który skrytykował także UCI. "Nakładając dyskwalifikację zniszczono moje życie, ale kolarstwo na tym nie zyskało. Prezydent UCI Pat McQuaid może sobie mówić co chce, ale sytuacja się nie zmieni, dopóki on jest u władzy" - dodał. Na słowa Amerykanina szybko zareagował Bernard Hinault. "Przecież Armstrong nie ma pojęcia, jak to jest jechać bez dopingu" - powiedział w lokalnej telewizji Francuz, który TdF wygrał pięć razy (1978-79, 1981-82, 1985). Tegoroczna "Wielka Pętla" rozpocznie się w sobotę.