Rekord należy od niecałego miesiąca do Australijczyka Aleksa Dowsetta i wynosi 52,937 km. - Każdy pamięta jeszcze rok 2012 i jakie piękne chwile przeżywali Brytyjczycy na welodromie olimpijskim. A ustanowić w tym miejscu rekord, będzie dla mnie czymś absolutnie wspaniałym i historycznym - powiedział Wiggins. W Londynie wszystko jest już gotowe. Nikt nie może się doczekać niedzielnego wyścigu z dystansem uwielbianego tu Wigginsa. Kibice nie mają wątpliwości, że zwycięzcy Tour de France 2012 się uda. - Jestem pewny, że mu się uda. Znam Brada, a jak on sobie coś założy, to zawsze mu się udaje - przepowiada Chris Hoy, sześciokrotny mistrz olimpijski w kolarstwie torowym. Sam Wiggins powiedział, że chciałby mieć na liczniku ponad 55 km. A nawet ma ambicję przekroczyć osiągnięcie swego rodaka Chrisa Boardmana z 1996 roku - 56,375. Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) wówczas anulowała wynik, ponieważ uznała, że niezgodna była geometria ram i pozycja samego kolarza. Brytyjczyk bardzo intensywnie przygotowywał się do niedzielnego występu. - Już na treningu próbowałem jechać mocnym tempem przez godzinę i nie było to wcale takie straszne. Poza tym jak się przeżyło Tour de France, to nie wydaje się, by coś mogło być gorsze - przyznał. Większą część przygotowań spędził na Majorce. Od lat uchodzi za perfekcjonistę. Nic zatem dziwnego, że w mediach już się spekuluje, że zgoli swoją brodę, by być bardziej aerodynamicznym.