Jak zmienił się wyścig Giro Italia od 2003 roku, kiedy to po raz pierwszy polska zawodowa grupa CCC Polsat uczestniczyła w tym wyścigu? Był pan dyrektorem sportowym tej grupy. Andrzej Sypytkowski: W tamtych czasach była mniejsza różnica pomiędzy drużynami World Tour, a zespołami tzw. drugiej dywizji. Teraz widać, że są to dwa różne światy. Oczywiście są efektowne ucieczki zawodników z tych mniej profesjonalnych grup. Jednak kolarze z profesjonalnych drużyn nie są zainteresowani tymi ucieczkami, pozwalają na to, bo ostatecznie ich doganiają. W ten sposób promują się mniej znani zawodnicy m.in. Polacy czy grupa CCC Polsat. Jednak spodziewałem się, że w tym roku zawodnicy będą lepiej przygotowani do rywalizacji. Co panu najbardziej utkwiło w pamięci z Giro d’Italia z tamtych czasów? - Pamiętam, że w CCC Polsat na ten wyścig był z nami Łotysz Andris Nauduzs. Na jednym z etapów przepychał się na finiszu z Alessandro Petacchim. Włoch podjechał do naszego zawodnika i uderzył go w kask. Łotysz mu oddał i włoska telewizja pokazywała tylko ten moment. Z punktu widzenia Włochów byliśmy małą drużyną na Giro d’Italia i za to zdarzenie nasz zawodnik został wykluczony, a powinni być obaj ukarani. Nasz protest nie zdał się na nic, bo Petacchi był wówczas ikoną kolarstwa. Natomiast przez trzy dni całe Włochy żyły tym wydarzeniem i dla nas to było korzystne pod względem medialnym. Kto według pana jest faworytem tegorocznego Giro d’Italia? - Bez wątpienia jest nim Nairo Quintana. To facet, który cały czas jedzie równo i nie traci wiele do czołówki. W tej rywalizacji decydujący będzie trzeci tydzień. Na tym etapie silny będzie również Vincenzo Nibali, ale Quintana jest zdecydowanie lepszy na górskich odcinkach i powinien wygrać. Widać, że przygotowany jest na Giro d’Italia i Tour de France. W Tour de France wystąpią Rafał Majka i Michał Kwiatkowski. Dwaj polscy kolarzy są w światowej czołówce. - To bardzo dobre dla naszego kolarstwa. Dzięki tym zawodnikom dużo lepiej ogląda się wyścigi kolarskie. Mam nadzieję, że to będzie pozytywny "kopniak" dla naszego kolarstwa. Wydaje się, że Majka będzie liderem grupy Bora-Hansgrohe. - Trudno powiedzieć, bo jest spokojnie wprowadzany do tej grupy. Zmienił trenera, otoczenie i to nie zawsze wychodzi zawodnikom na dobre. Wydaje się, że może znaleźć się w pierwszej trójce TdF. Widać, że w grupie podchodzą do niego bardzo spokojnie. A jaka rola może być przeznaczona dla Kwiatkowskiego? - Według mnie od początku powinien odpuścić sobie rywalizację w klasyfikacji generalnej. Stać go na miejsce w pierwszej dziesiątce. Jednak wolałbym, aby po efektownych ucieczkach wygrał kilka etapów. Wydaje mi się, że nie jest jeszcze na tyle silny, aby podjąć walkę z czołówką na górskich etapach. W piątkowym wyścigu MTB w Lidzbarku Warmińskim z cyklu Media World Cup Series zajął pan czwarte miejsce. Wciąż jest pan w dobrej dyspozycji? - Przede wszystkim chciałem wesprzeć inicjatywę Mariusza Hermana, który wpadł na pomysł organizacji imprezy doskonale promującej Polskę i jej poszczególne regiony. Przy okazji promowałem moją firmę, ponieważ na tę imprezę dostarczyłem rowery. Pod względem sportowym nie byłem jednak przygotowany. Nie trenuję od kilku miesięcy. Zaskoczyła pana skala trudności trasy? - Przyznam, że na rozgrzewce byłem nieco przerażony, bo nie do końca panowałem nad rowerem. Jednak od trzeciej pętli czerpałem z jazdy przyjemność i nie czułem strachu na tych stromych zjazdach. Po zakończeniu przejazdu miałem wrażenie, że będę tęsknił za tą trasą. Rozmawiał Marcin Cholewiński