Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie wiek pochodzącego z Toskanii zawodnika. Taffi ma dziś 52 lat. Od dawna wiedzie spokojne życie. Prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Nie zerwał jednak z dawną pasją, będącą przez blisko 20 lat jego zawodem. Regularnie jeździ na rowerze, uczestniczy w wyścigach amatorów. W ubiegłym roku wypadł tak dobrze na zawodach dla mastersów (oldboyów) rozgrywanych na Węgrzech, że pomyślał o tym, czy jeszcze raz nie spróbować wziąć udział w swoim ulubionym wyścigu Paris-Roubaix. W wyścigu po brukach startował 13 razy, trzykrotnie był na podium. W tym roku przypadnie 20-lecie jego jedynego zwycięstwa. W 1999 po pięknej samotnej ucieczce wjechał na welodrom w Roubaix. O ponad 2 minuty wyprzedził Belgów Wilfrida Peetersa i Toma Steelsa. 14. w tej edycji był Zbigniew Spruch. Taffi do dziś jest jednym z ambasadorów jednego z najpiękniejszych klasyków w kolarskim kalendarzu. Mówi, że za każdym razem, kiedy pojawia się na wyścigu, tęskni, by znów stać się zawodnikiem. Jesienią oznajmił włoskim dziennikarzom, że dokonał wpisu do systemu antydopingowego. Został mu przyznany paszport biologiczny. Aby jednak dopiąć swego Taffi musi znaleźć drużynę, która umieści go w składzie na ten jeden jedyny wyścig na którym mu zależy. Z tym jest kłopot. Na razie nie ma chętnych. Może byłoby łatwiej, gdyby w gronie ekip World Tour znajdował się zespół z włoską licencją. Ale to już trzeci kolejny sezon, w którym ta kolarska nacja nie ma swojego przedstawiciela w WT. Taffi zapowiedział, że w styczniu przedstawi swój pomysł oficjalnie na konferencji prasowej. Zamierza wystąpić z przesłaniem, że kolarstwo w wieku 50 lat daje zdrowie, świetną formę i wiele przyjemności. Przy wzroście 187 cm Włoch waży 79 kg. Bez problemu ubiera się w stroje z dawnych lat. - Wcale nie należy skreślać mężczyzny w wieku 52 lat - powiedział. ok