Na mistrzostwach świata w Glasgow byłaś jedną z najjaśniejszych postaci w polskiej ekipie. Dzięki Twojej siódmej pozycji w jeździe na czas mamy dodatkowe miejsce na igrzyskach w Paryżu. Dla Ciebie to sukces czy jednak lekkie rozczarowanie, bo do medalu zabrakło niewiele? Przed startem moim celem była czołowa "10" i jeśli zakręciłabym się koło tego wyniku, to byłabym zadowolona. Po przyjeździe na metę, kiedy już dowiedziałam się, że zajęłam siódme miejsce, to bardzo się cieszyłam. Kiedy jednak uświadomiłam sobie, że do medalu zabrakło 25 sekund, przyznaję, było lekkie rozczarowanie. Zaczęłam analizować, że może tutaj mogłam bardziej dokręcić albo coś zmienić. Wiadomo, to jest dużo i niedużo jednocześnie w jeździe indywidualnej na czas. Wiem teraz, że muszę jeszcze trochę popracować, poprawić parę detali, aby w przyszłości było lepiej. Czyli walkę o medal zostawiasz na Paryż? A może już na mistrzostwa Europy? Jak oceniasz występ w wyścigu ze startu wspólnego? Myślę, że mogę być zadowolona z tego wyniku, choć wiem, że przegapiłam moment, w którym wszystko się rozegrało. Byłam za daleko i najmocniejsze zawodniczki odjechały, a ja zostałam w drugiej grupie. Jednak przed startem wyścigu to 14. miejsce brałabym w ciemno. Przed mistrzostwami świata wystartowałaś w Tour de France, gdzie z kolei byłaś niesamowicie blisko etapowego sukcesu. Zabrakło 25 metrów... Byłam prawie 100 km w odjeździe i gdyby Emma Norsgaard na 1,5 km do mety ze mną współpracowała, obie byśmy dojechały do mety. Niestety nie chciała ze mną współpracować, bo oszczędzała siły na końcówkę. Mnie już ich zabrakło i peleton mnie doszedł. To było mnóstwo emocji, nie da się tego opisać. Z jednej strony to wielkie rozczarowanie, z drugiej wszyscy z ekipy mówili mi, że powinnam być z siebie dumna, bo to, co zrobiłam, zasługuje na szacunek. Zdobycie czerwonego numerka to było docenienie całego dnia w ucieczce. Kiedy sobie to wszystko przypominam, jest mi bardzo szkoda, ale takie jest kolarstwo. Trzeba patrzeć przed siebie i walczyć o kolejne sukcesy w następnych wyścigach. Sam wyścig robi duże wrażenie? To świetne doświadczenie. Już samo to, ilu jest kibiców, jest niesamowite. To wyścig jedyny w sezonie. Wszystko wygląda całkiem inaczej niż gdzie indziej, jest dopracowane do perfekcji. Ustabilizowałaś już formę na wysokim poziomie? Mam jeszcze dużo do poprawy i wiem, że to nie jest moje maksimum. Cały czas pracuję i chcę się rozwijać, bo wiem, że mogę jeszcze więcej. W tym sezonie reprezentujesz barwy ekipy Canyon-SRAM Racing. Jak Ci się jeździe w tej grupie? Jestem bardzo zadowolona. Poziom grupy jest naprawdę bardzo wysoki, wszystko jest dopracowane. Nie mogłam lepiej trafić. Jakie masz jeszcze plany startowe na ten sezon? Po Tour of Scandinavia mam "etapówkę" w Holandii, a potem jeszcze mistrzostwa Europy, po których kończę sezon szosowy. W poprzednim sezonie ścigałaś się od kwietnia, teraz zaczęłaś już w lutym. Ten sezon jest długi i bardzo intensywny, nie czujesz już zmęczenia? To naprawdę intensywny sezon, mało co przebywałam w domu. To jasne, że odczuwam już zmęczenie. Zawsze po mistrzostwach świata kończyła sezon, a w tym roku jest inaczej, bo MŚ były wcześniej, a po nich mam jeszcze dwa wyścigi etapowe i mistrzostwa Europy. Muszę zachować koncentracje, żeby pojechać tam jak najlepiej. Ale wakacje już są zaplanowane! Kiedy rozmawialiśmy rok temu mówiłaś, że Twoim planem na kolejny sezon jest powrót do World Touru. Udało się to zrealizować. Co w takim razie w planie na następny rok? Mój plan na kolejny rok jest taki sam, jak chyba każdego sportowca. Igrzyska olimpijskie w Paryżu! To jest mój cel i mam nadzieję, że tam się pojawię i będę mogła zrobić jak najlepszy wynik dla Polski. Tijl De Decker nie żyje. Miał tylko 22 lata