Trudność "Piekła Północy" nie wynika z ukształtowania terenu. Kolarze poruszają się po niemal płaskim terenie. Wyzwaniem są sektory starego, skrajnie nierównego bruku, z którym walka obrosła przez lata prawdziwą legendą. Na takiej nawierzchni ciało narażone jest na ciągłe drgania, a sprzęt często nie wytrzymuje obciążeń i "poddaje" się. Drobny techniczny błąd może spowodować bolesny upadek nawet kilkudziesięciu zawodników. Jednym z najsłynniejszych odcinków bruku jest ten, prowadzący przez las Arenberg. To licząca 2,3 kilometra, prosta droga, do której prowadzi dojazd po prostym odcinku szosy. Peleton wjeżdża nań z bardzo dużą prędkością (nawet 60 km/h), co czyni potencjalne upadki skrajnie niebezpiecznymi. Organizatorzy przed tegoroczną edycją głowili się, co zrobić, by poprawić położenie zawodników. Wpadli na rozwiązanie, które jest... mocno kontrowersyjne. Chciano poprawić bezpieczeństwo. Mistrz świata: to żart? Tuż przed rozpoczęciem sektora zdecydowali się poprowadzić trasę szykaną, by w ten sposób zmniejszyć prędkość przy wjeździe do lasu i zminimalizować ryzyko bolesnych kraks. Sęk w tym, że sama szykana wygląda na bardzo niebezpieczną. Rozpoczyna się tuż za przejazdem kolejowym i ma łącznie trzy, ostre zakręty. Sama w sobie może być mocno niebezpieczna. W środowy wieczór materiał wideo ją ukazujący zyskał w sieciach społecznościowych dużą popularność. Zareagował nań nawet aktualny mistrz świata i główny faworyt niedzielnych zmagań, triumfator edycji 2023, Mathieu van der Poel. "To żart?" - pytał. Paryż-Roubaix odbywa się od 1896 roku i zaliczany jest do "monumentów", czyli pięciu najbardziej prestiżowych wyścigów jednodniowych kalendarza. Pozostałe to Mediolan - San Remo, Ronde van Vlaanderen, Liege-Bastogne-Liege i Il Lombardia.