Przed rozpoczęciem wiosennej części rozgrywek ekstraklasy wydawało się, że nic nie uratuje przed spadkiem bydgoskiego klubu, który po 19 kolejkach miał zaledwie dziewięć punktów. Tymczasem w tym roku podopieczni Mariusza Rumaka spisują się znakomicie. W sześciu meczach zdobyli 14 punktów, wygrali cztery ostatnie spotkania. Dopiero w sobotę (2-1 z Ruchem Chorzów) stracili pierwszego gola w 2015 roku. W tabeli zespół z Bydgoszczy wciąż jest ostatni (23 pkt), ale strata do piętnastego Ruchu wynosi już tylko cztery punkty. 0 Widzę dwa główne powody takiej poprawy. Po pierwsze, ciężka praca i dobre przygotowanie drużyny przez trenera. Po drugie, odpowiednia selekcja zawodników. Zimą "podziękowałem" piętnastu piłkarzom, w ich miejsce sprowadziliśmy jedenastu - przypomniał Osuch. W przeszłości w wielu klubach dochodziło do rewolucji kadrowych, wymieniano niemal cały skład, jednak efekty były z reguły dalekie od oczekiwań. Jak to się stało, że w Zawiszy nowi gracze, raczej bez głośnych nazwisk, spisują się tak znakomicie? - To zasługa naszej wiedzy odnośnie poszczególnych zawodników. Wiemy, kogo sprowadzamy. Wcześniej też to potwierdzaliśmy. Przecież nie było przypadkiem, że w 2014 roku zdobyliśmy Puchar Polski i Superpuchar. Oczywiście nie zachłystujemy się ostatnimi wynikami. Wciąż czeka nas dużo pracy - zaznaczy właściciel Zawiszy. Czy jesienią, gdy drużyna przegrywała mecz za meczem i była skazywana przez wielu na degradację, miał chwile zwątpienia? - Nie było takiego momentu. Zresztą gdybym zwątpił, że zrobilibyśmy tyle zmian w zimowej przerwie. Oczywiście to kosztowna przebudowa - przecież odeszło piętnastu piłkarzy, którzy mieli kontrakty. To wszystko kosztuje, podobnie jak zatrudnienie nowych ludzi. Uznałem jednak, że warto podjąć walkę o utrzymanie w ekstraklasie, nawet kosztem dużych nakładów. Teraz ponosimy konsekwencje finansowe, ale wierzymy w sens takiego działania - podkreślił Osuch. Kto decydował zimą o sprowadzaniu konkretnych piłkarzy do klubu? - To wspólna praca trzech ludzi - trenera, dyrektora sportowego i moja. Razem zbudowaliśmy ten zespół. Dzięki moim kontaktom zgłaszali się różni menedżerowie z ofertą gry poszczególnych piłkarzy. Wówczas następowała "burza mózgów" w naszym sztabie i decydowaliśmy, kogo chcemy sprowadzić - przyznał właściciel Zawiszy. Większość nowych graczy zbiera bardzo dobre recenzje. Na wyróżnienia zasługują wszystkie formacje - od defensywy z Luką Mariciem po pierwszą linię ze skutecznym Josipem Barisziciem. - Jeśli miałbym kogoś szczególnie pochwalić, to takim zawodnikiem jest Iwan Majewski. Białorusin gra fenomenalnie. Mamy program komputerowy pokazujący postawę poszczególnych zawodników. Jeśli popatrzymy na statystyki tego defensywnego pomocnika, są niewyobrażalne. Nie pamiętam w polskiej lidze piłkarza na pozycji "szóstki", który miałby takie rezultaty - zaznaczył Osuch. Świetne recenzje w Zawiszy zbiera też Rumak, choć początki jego pracy nie były udane. Pierwszego września przejął słabo spisującą się drużynę po Portugalczyku Jorge Paixao i przegrał dwa mecze, tracąc dziesięć goli, a także odpadł z Pucharu Polski. W sumie do końca 2014 roku zdołał wygrać tylko raz (2-1 z PGE GKS Bełchatów). - Szefowie klubów wymieniają trenerów po serii porażek, ale ja wierzyłem w naszego szkoleniowca. Odpowiadał mi styl jego pracy. Miałem "czucie", że może być dobrze. Wiedziałem, że może mu pomóc przerwa zimowa i czas na przygotowanie zespołu - przyznał właściciel Zawiszy. Mimo świetnej serii woli jednak dmuchać na zimne. Podkreśla, że droga do utrzymania w ekstraklasie wciąż jest długa. Jak procentowo ocenia szanse Zawiszy? - Obecnie na 40 procent. Zostało jeszcze sporo meczów, może przyjść jakiś kryzys. Poza tym inne drużyny z dołu tabeli też wygrywają. Wiemy, jak trudne czeka nas zadanie - podkreślił Radosław Osuch. Rozmawiał Maciej Białek