To nawet nie niespodzianka, ale wręcz wielka sensacja. Legia jest przecież wiceliderem, natomiast Zagłębie okupuje ostatnie miejsce. Warszawianie mieli w piątek przewagę oddali w całym meczu 21 strzałów na bramkę rywali, ale co z tego, skoro tylko raz potrafili pokonać Adama Bensza. Uczynił to w 37. minucie Takesure Chinyama, po wielkim zamieszaniu w polu karnym Zagłębia. Adam Orzeszek, trener sosnowiczan, którzy w pierwszej połowie nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Legii, trafił ze zmianami. W przerwie na boisko wpuścił Rafała Bałeckiego, a ten w 53. minucie uderzeniem głową zdobył swojego pierwszego gola w Orange Ekstraklasie. Kolejnym strzałem w dziesiątkę było wpuszczenie pod koniec spotkania Bartłomieja Chwalibogowskiego i Marcina Folca. To właśnie akcja dwóch rezerwowych w 90. minucie przesądziła o zwycięstwie Zagłębia. Ponieważ kibice obu drużyn od lat się lubią i wspierają, piątkowy pojedynek określono "meczem przyjaźni". W dodatku trener gości Jan Urban grał przed laty w Sosnowcu, o czym pamiętali gospodarze wręczając mu przed meczem koszulkę Zagłębia z jego nazwiskiem. Na boisku sentymentów nie było. Zagłębie Sosnowiec - Legia Warszawa 2:1 (0:1) Bramki: 0:1 Takesure Chinyama (38), 1:1 Rafał Bałecki (54-głową), 2:1 Marcin Folc (90). Żółta kartki: Adam Bensz, Dawid Skrzypek, Dżenan Hosić, Vladimir Bednar, Rafał Bałecki, Patryk Małecki - Wojciech Szala. Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów 6 000. Zagłębie: Adam Bensz - Tomasz Łuczywek, Dżenan Hosić, Tomasz Ciesielski, Marcin Komorowski - Dawid Skrzypek (77. Bartłomiej Chwalibogowski), Michał Skórski, Sławomir Pach, Vladimir Bednar - Sebastian Olszar (46. Rafał Bałecki), Patryk Małecki (88. Marcin Folc). Legia: Jan Mucha - Piotr Bronowicki (72. Jakub Rzeźniczak), Wojciech Szala, Jakub Wawrzyniak, Tomasz Kiełbowicz - Miroslav Radović, Aleksandar Vuković (84. Wojciech Trochim), Roger, Piotr Giza, Edson - Takesure Chinyama (88. Marcin Burkhardt).