"Mecz z Koroną, w której debiutowałem jako trener w ekstraklasie będzie kolejnym trudnym sprawdzianem. W czwartek czeka nas wielkie wyzwanie, liczy się tylko zwycięstwo, a żadnych sentymentów nie będzie" - powiedział na konferencji prasowej Ojrzyński. Przed pierwszym takim spotkaniem z dziennikarzami szkoleniowiec był wyraźnie odprężony. "Po trzech zwycięskich meczach na pewno jest lepsza atmosfera w drużynie niż gdybyśmy notowali remisy lub porażki. Oczywiście wiemy, że to dopiero początek drogi, przed nami sześć ważnych spotkań i to najważniejsze, czyli najbliższe z Koroną. Nie mogliśmy się przygotować do tego pojedynku tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, bo terminarz jest bardzo napięty. Najważniejsza jest regeneracja. Jutro przekonamy się, czy postawiliśmy na odpowiednich ludzi, czy zmiany nam pomogą. Jest wiele znaków zapytania, a tymczasem liga przyspiesza, przed nami są kolejne spotkania i musimy tak wszystko poukładać, żeby jak najlepiej zaprezentować się w najbliższym pojedynku, ale też mieć siły i pole manewru na następne" - tłumaczył. W tym sezonie Wisłę prowadzi już trzeci trener. Zaczął go Dariusz Dźwigała, później był Hiszpan Kibu Vicuna, a teraz Ojrzyński. Z ośmiu wygranych aż trzy zostały odniesione pod kierunkiem tego ostatniego. "Zawodnicy byli świadomi sytuacji, w jakiej się znaleźli, wiedzieli, że jesteśmy pod kreską co oznacza automatyczny spadek. Trzeba było z tej sytuacji szybko wyjść i świetnie, że się to udało. Wygraliśmy trzy spotkania, co dodało nam trochę optymizmu, a przede wszystkim punkty. Teraz trzeba tę zaliczkę i przewagę nad grupą spadkową utrzymać, ale to też jest trudne, a motywacja musi być na wysokim poziomie. Musimy od pierwszej do ostatniej minuty grać tak, by wygrywać, bo później różnie może być. Musimy liczyć się z wykartkowaniem, z kontuzjami, co jest normalne przy takim nasileniu gier. Ale trzeba być gotowym na różne scenariusze i z każdego meczu wycisnąć co się tylko da" - dodał szkoleniowiec. Ojrzyński rozpoczął pracę w ekstraklasie właśnie w Kielcach. "Tam nabierałem pierwszych doświadczeń, poznałem fantastycznych ludzi, były pierwsze szlify, a to jest jak z pierwszą miłością, tego się nie zapomina. Inna sprawa, że końcówki współpracy dobrze nie wspominam, zostałem zwolniony po trzech kolejkach w nowym sezonie, nie dano mi więcej szans. Ale to już historia, choć wiele osób jeszcze to pamięta. W pierwszych spotkaniach przeciw Kielcom serce inaczej biło, ale sporo czasu minęło i teraz podchodzę do tego meczu, jak do każdego innego" - zapewnił. Poinformował, że kilku jego zawodników ma problemy zdrowotne i ma kilka znaków zapytania przed czwartkowym meczem co do składu. "Podejmiemy decyzję możliwie krótko przed pierwszym gwizdkiem. Będą robione jeszcze badania, żebyśmy wiedzieli, na kogo możemy liczyć. Zmiany w składzie na pewno będą. Na środowym treningu, który był +chodzony+, niewiele mogliśmy zrobić. Zawodnicy są drugą dobę po ciężkim spotkaniu w Krakowie, a trzeba dodać do tego kilkugodzinną podróż. Zbieramy siły, żeby nam się wszystko udało poukładać i żeby wydrzeć punkty Koronie" - podsumował trener "Nafciarzy". Mecz Wisły z Koroną w czwartek o godz. 18. marc/ pp/