Pierwszy rzut karny miał miejsce już w 3. minucie spotkania. W narożniku pola karnego z piłką przy nodze znalazł się Conrado, który próbował minąć Jakuba Rzeźniczaka. Obrońca Wisły wystawił nogę, w którą wpadł "lechista" i upadł na ziemię. Początkowo arbiter spotkania nie dopatrzył się przewinienia i nakazał kontynuować grę. W najbliższej przerwie interwencję podjęli sędziowie VAR (Daniel Stefański i Paweł Sokolnicki), którzy dopatrzyli się błędu w pierwotnej decyzji Łukasza Szczecha. Arbiter po obejrzeniu powtórek na monitorze zdecydował się na zmianę decyzji i podyktowanie "jedenastki" dla Lechii Gdańsk. Rzeźniczak faulował Moim zdaniem decyzja o przyznaniu rzutu karnego jest prawidłowa, gdyż może nie był to ewidentny faul, ale jednak Jakub Rzeźniczak przeszkodził swojemu rywalowi. Bardzo dobrze obrazuje to kamera zza bramki, gdzie widać miejsce kontaktu między zawodnikami. Myślę, że należą się brawa dla VAR-owców za czujność i interwencję. Drugi rzut karny został podyktowany w 35. minucie. W polu karnym Lechii tyłem do bramki był ustawiony Patryk Tuszyński, który był w posiadaniu piłki. Tuż za nim stał Kristers Tobers, który próbował zabrać piłkę swojemu rywalowi. Nagle napastnik Wisły upadł na murawę i zaczął zwijać się z bólu, a sędzia Łukasz Szczech podyktował rzut karny. Irytujący Tuszyński Oglądając powtórki możemy zauważyć, że Tobers minimalnie nadeptuje na stopę rywala i można uznać to za przewinienie. Irytujące jest jednak zachowanie Tuszyńskiego, który zdecydowanie przesadził i wyolbrzymił skutek nadepnięcia, sugerując że na pewno jest faulowany. Osobiście nie lubię takich zachowań u piłkarzy, którzy czekają na minimalny kontakt, aby tylko był podyktowany rzut karny na ich korzyść. Mimo dość teatralnego upadku Tuszyńskiego, nie możemy zarzucić błędu sędziemu. Ten minimalny kontakt mógł rzeczywiście spowodować upadek i fakt wyolbrzymiania przez zawodnika nie ma tutaj znaczenia. Łukasz Rogowski