<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - wyniki, terminarz, tabela</a>Mistrzostwa Europy we Francji zostały uznane za jeden z najbardziej defensywnych turniejów w historii. Malkontenci narzekali, że w trakcie ME padało mało bramek, a mecze nie były widowiskowe. Najbardziej jaskrawym przykładem miała być Portugalia, która ostatecznie sięgnęła po tytuł. Defensywna gra była kluczem do zwycięstw. Euro 2016 prawdopodobnie uważnie oglądał Marcin Kaczmarek, szkoleniowiec Wisły Płock. Jego zespół w spotkaniu z Lechią Gdańsk zagrał jak Portugalia - defensywnie i skutecznie. Dwie bramki Wisły padły po stałych fragmentach gry. Niemal wszystkie statystyki przemawiały za Lechią Gdańsk. Miała większe posiadanie piłki (61 do 39 procent) i niemal dwa razy więcej podań (535 do 292). W dodatku gdańszczanie mieli aż 1194 zagrania, a płocczanie tylko 670. Co jednak z tego, skoro wynik był dla nich niekorzystny. Jedynie w dwóch statystykach Wisła była lepsza od Lechii. W dwóch, ale kluczowych. Miała więcej rzutów rożnych (7 do 5), po których stwarzała duże zagrożenie. Częściej też strzelała (10 do 6), a jeśli Lechia wolała wymieniać podania niż uderzać na bramkę rywala, to pretensje może mieć tylko do siebie. Ciekawa jest też inna statystyka - kierunku podań. Mimo że Lechia wymieniała ich mnóstwo, to aż 49 proc. z nich wędrowało na boki. Wisła była bardziej pragmatyczna, jej piłkarze się nie patyczkowali i gdy tylko mieli piłkę, starali się ją jak najszybciej podać do przodu. Właśnie zagrań do przodu mieli najwięcej - aż 141, czyli 50 procent wędrowało w tym kierunku (przy 35 procent podań do przodu Lechii). Trudno się więc dziwić, że to płocczanie wygrali na inaugurację ligi. Ich sposoby były prostsze, ale skuteczniejsze. Drużyna Piotra Nowaka więcej kombinowała, a przez to wraca do Gdańska bez punktów.