Wisła Płock była kilka minut od zwycięstwa ze swoją imienniczką w Krakowie w ramach 26. kolejki Lotto Ekstraklasy. Ostatecznie zamiast trzech punktów, musiała pogodzić się z porażką 2-3.
- Byliśmy blisko zwycięstwa, ale mecz trwa 90 minut plus doliczony czas gry. Moja wina przy drugiej bramce. Gdyby ona nie padła, jestem przekonany, że wywieźlibyśmy stąd trzy punkty - mówił Dominik Furman.
Pomocnik "Nafciarzy" zanotował stratę, po której padł wyrównujący gol dla "Białej Gwiazdy".
W tej sytuacji na połowie rywala leżał piłkarz Wisły Płock, ale to nie zaprzątało głowy Furmana.
- Nie myślałem, żeby wybić. Chciałem zagrać do swojego, a podałem kuriozalnie do Videmonta, który obsłużył Stilicia, a ten, sam się chyba przyznał, dośrodkowywał, a wyszedł strzał życia - mówił pomocnik "Nafciarzy".
Michał Białoński