Chodziło głównie o pierwszą połowę, w którego goście spisali się fatalnie. - Była po prostu zła. Nie wychodziły nam podania, odległości między nami były bardzo duże. Dużo się nabiegaliśmy, nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, a Wisła grała naprawdę mądrze - wypunktowywał Dźwigała, ale umiał też pochwalić swoich podopiecznych. - W drugiej połowie skupiliśmy się na szybszym wyprowadzaniu piłki i dostarczaniu jej w boczne sektory boiska, dzięki temu też strzeliliśmy gola - podkreślał. W piątkowy wieczór goście byli jednak zdecydowanie słabsi od swoich rywali i gdyby Wisła Kraków była skuteczniejsza, to mecz rozstrzygnąłby się znacznie szybciej. - Dopisało nam szczęście, bo Patryk Małecki nie trafił do pustej bramki. Ale z drugiej strony Ricardinho też nie wykorzystał okazji tuż po przerwie. Jednak cieszy nas ten punkt, bo Wisła Kraków to zespół o naprawdę dużych umiejętnościach - mówił Dźwigała. Wisła Płock w czterech meczach zdobyła jednak tylko dwa punkty. - Ale pozytywem jest to, że drugie połowy zawsze wyglądają lepiej, ale musimy też grać tak pierwsze części spotkań. Skorygowaliśmy ustawienie, wcześniej odległości były za duże i Wisła to wykorzystywała. Nie potrafiliśmy przenieść piłki w boczny sektor, a przy bardzo wysoko grających obrońcach to była konieczność. Chcę pochwalić zmienników, bo dali oni jakość, której brakowało - zaznaczał Dźwigała. Szkoleniowiec odniósł się też do czerwonej kartki dla Patryka Stępińskiego. - Nie mam pretensji do Patryka, ale nie widziałem sytuacji po której dostał drugą żółtą kartkę, bo pierwsza była zasłużona. Wyglądało to jednak tak, jakby sędzia nie widział, ze Patryk ma żółtą kartkę i dlatego dał mu drugą, zamiast upomnieć słownie. Nie chcę jednak komentować tej decyzji bez obejrzenia powtórki - przyznał Dźwigała. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy Z Krakowa Piotr Jawor