Furman po przegranym 0-2 spotkaniu z Lechem był wyraźnie rozczarowany, choć już w trakcie meczu często dyskutował z arbitrem Krzysztofem Jakubikiem, a pod koniec meczu za wszelką cenę próbował coś powiedzieć Łukaszowi Trałce, który upadł w starciu z Emilem Drozdowiczem, co była dla sędziego podstawą do podyktowania rzutu karnego. - Pierwsza bramka padła po mojej stracie, poszło jedno podanie do Majewskiego, wykorzystał wolny korytarz i zagrał dokładnie do Kownackiego. A druga? Wszyscy chyba widzieli, że nie było (faulu - red.), a sędzia ocenił, że był. To decyzja sędziego - mówił były piłkarz Legii, a dziś lider drugiej linii beniaminka z Płocka. - Z boiska czujemy, że OK, takie mecze, jak ten w Poznaniu, można przegrać. Nie trzeba, ale można. Błędy popełniliśmy jednak w poprzednich spotkaniach, z Koroną, Wisłą Kraków czy ostatnio z Łęczną, gdzie mieliśmy podstawy do zwycięstw. Dzisiaj zabrakło skuteczności, jeśli chodzi o celne strzały, bo oddaliśmy chyba dwa albo trzy, a to za mało. Daliśmy z siebie wszystko, nie wyszło, musimy się w końcu podnieść po tych czterech porażkach. Aby liczyć się w walce o górną ósemkę, musimy teraz zapunktować - ocenił Furman. Co się jednak stało, że po dobrych pierwszych minutach, Wisła zaczęła grać inaczej, oddała pole Lechowi, zrezygnowała z wysokiego pressingu? - Też chciałbym to wiedzieć, co się stało. Lech to nie są ogórki, potrafią grać, skorzystali z mojego złego zagrania. Grali u siebie i teraz wydaje mi się, że bardziej chcieli wygrać, bo potrzebowali tych punktów. Zwłaszcza po tej porażce na Legii i kontrowersyjnym golu, który widzieli wszyscy w Polsce - dodał piłkarz Wisły. Siergiej Kriwiec, parę lat temu mistrz Polski z Lechem, wrócił na Bułgarską po kilku latach przerwy. Powrót nie był udany, bo Białorusin wszedł na boisko z ławki, a jego klub przegrał. - Oczywiście, poczułem dreszcz na tym stadionie, od razu wspomniałem tutaj te wielkie mecze, mistrzostwo Polski, Juventus, Manchester City. Było co wspominać - zaznacza Kriwiec. - Wtedy Lech był inny, teraz z tamtego składu zostali tylko Jasmin Burić, który zresztą pauzował za czerwoną kartkę i Tomek Kędziora. Wtedy debiutował, a teraz jest kapitanem. Byli za to znajomi ludzie z klubu, dziennikarze, pan Geniu. Nie zmieniła się za to murawa, taka jak była zawsze przed zimą, taka jest dalej - dodał Białorusin. - Murawa? Bez komentarza, jest fatalna, choć dla obu drużyn taka sama. Nie poruszajmy tego tematu, bo później ktoś napisze, że Furman narzeka na boisko - stwierdził były piłkarz Legii. Wisła jeszcze niedawno była w czołówce, teraz jest na 12 pozycji i ma zaledwie punkt przewagi nad ostatnią w tabeli Koroną Kielce. - Frycowe? Jakie frycowe? My nie czujemy się beniaminkiem, tu połowa składu jest nowa. Nie mogę czuć się beniaminkiem, Siergiej Kriwiec, Merebaszwili, inni też. To już 14. mecz i był czas, aby się zgrać, poznać lepiej i tak jest. Powinniśmy wygrać te wcześniejsze spotkania z Koroną, Łęczną, a nawet Legią, mieliśmy ku temu podstawy. Z tymi dziewięcioma punktami w tabeli, nawet po porażce z Lechem, byśmy inaczej rozmawiali. Powiedziałbym: zdarza się porażka w Poznaniu, to nie jest wstyd tu przegrać. Jeżeli jednak bierzemy 14 spotkań i 7 porażek, to już jest ich za dużo - ocenił Furman. - Czy mecz z Arką będzie kluczowy? Nie chcę robić dodatkowej presji, bo ona już jest. Nie, teraz to każdy mecz jest kluczowy - zakończył Kriwiec. Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking" target="_blank">Ranking Ekstraklasy - kliknij!</a>