Trener Warty Poznań Dawid Szulczek mówił przed tym spotkaniem, że rywal z Płocka może grać już spokojnie, a to dla jego drużyny jest niebezpieczne. - Na puchary Wisła nie ma już większych szans, pewnie zajmie miejsce między szóstym a ósmym, zakładam że bliżej szóstego. A ta sytuacja w tabeli powoduje, że widać u rywali chęć do gry z większym ryzykiem. Jak ktoś popełni błąd, to nie robią z tego problemów - mówił Szulczek. Z jednym się pomylił - Wisła nie grała ryzykownie. Ryzykowne były tylko dryblingi i podania bramkarza płocczan Damiana Węglarza. Jedno z nich dało Warcie gola. Wisła Płock - Warta Poznań. Fatalna dyspozycja gospodarzy Sam występ Węglarza był dużym zaskoczeniem. W Wiśle od deski do deski grał wszystko Krzysztof Kamiński, ale doświadczonego golkipera zabrakło tym razem w meczowej kadrze. Zastąpił go 26-letni Damian Węglarz, który w tym sezonie zagrał tylko w jednym spotkaniu Pucharu Polski. Dostał szansę, ale od początku spotkania miał problemy z rozpoczynaniem akcji swojej drużyny. Te w ogóle się nie kleiły - niby w środku pola był wyborowy tercet Mateusz Szwoch - Dominik Furman - Rafał Wolski, ale ataków gospodarzy niemal nie było. Mało tego - Wisła zdecydowanie przegrała tę strefę. To Warta prezentowała się lepiej, ale i u niej widać było mankamenty. Przede wszystkim brakowało najlepszego strzelca poznaniaków Adam Zreľáka, więc nie miał kto kończyć akcji. W pierwszym kwadransie kilka dośrodkowań dotarło w pole karne, Węglarza dwukrotnie próbował zaskoczyć Milan Corryn, ale uderzał za lekko. Niestety, po kwadransie nawet zapał gości osłabł i już do końca pierwszej połowy oglądaliśmy festiwal nieporadności z obu stron. Jedni i drudzy strzelali na wysokości drugiego piętra (Furman z Wisły i Kupczak z Warty), Miłosz Szczepański miał problem z prostym dośrodkowaniem piłki. To były jednak błędy w ofensywie, aż w końcu "wielbłąd" przytrafił się bramkarzowi Wisły. Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście! Wisła Płock - Warta Poznań. Goście wykorzystują prezent W 37. minucie Warta zaatakowała Wisłę pressingiem, ale niezbyt mocnym - czwórką graczy. Damian Michalski wycofał więc piłkę do Węglarza, a ten chciał ją zagrać nogą do Piotra Tomasika. Uczynił to jednak tak nieudolnie, że kopnął futbolówkę prosto pod nogi Szczepańskiego. Skrzydłowy gości z prezentu skorzystał i bez problemu strzelił gola. Chwilę później bardzo ładnie z bocznej strefy uderzył jeszcze Miguel Luis, ale tym razem Węglarz wybił piłkę spod poprzeczki. Warta w ofensywie miała znacznie więcej atutów niż Wisła, która w pierwszej połowie oddała jedynie dwa niecelne strzały. Widać też było, że gościom bardzo dużo dał powrót do gry Roberta Ivanova. Fin opuścił dwa poprzednie spotkania, a Warta straciła w nich aż pięć bramek. Wisła Płock - Warta Poznań. Bezradność płocczan po przerwie Gdy Warta wygrywała mecze wyjazdowe w tym sezonie, a było ich do dzisiaj aż pięć, to zawsze do zera - to był zły omen dla płocczan. Gdy Warta strzelała jako pierwsza bramkę na obcym terenie, ani razu nie przegrała, choć do remisów zdołali doprowadzić rywale we Wrocławiu, Szczecinie i Białymstoku. Tymczasem od pierwszej minuty drugiej połowy nie było jakoś szczególnie widać, by gospodarze chcieli odwrócić losy tego spotkania. Przejęli inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Trener Pavol Staňo w końcu się zirytował nieporadnością Kristiána Vallo, zdjął też z boiska Jorginho, a posłał na nie najlepszego snajpera Łukasza Sekulskiego. Ten był świetnie pilnowany przez rywali, ale w końcu, w 78. minucie, zdołał oddać pierwszy (i jedyny!) celny strzał gospodarzy w meczu. Była to próba lobowania bramkarza Warty... niemal z połowy boiska. Całkiem niezła, ale Jędrzej Grobelny zdążył wrócić i złapać piłkę. Wisła Płock - Warta Poznań. Goście dobijają Wisłę Końcówka meczu to już koncert Warty Poznań, która dobiła Wisłę. Najpierw minimalnie niecelny strzał oddał rezerwowy Frank Castañeda. Warta zaatakowała wyżej, wymusiła błąd rywali na ich połowie, a w konsekwencji - dostała rzut wolny 20 metrów przed bramką. Do piłki podszedł Mateusz Kupczak - trafił w głowę Dušana Lagatora, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku, a rykoszet zmylił Węglarza. Nie minęły dwie minuty, a kolejna strata płocczan dała gościom kontrę i gola Castañedy - Kolumbijczyk wykorzystał sytuację sam na sam. Dzięki temu Warta zapewniła sobie utrzymanie w Ekstraklasie, a to było jej celem w tym sezonie. Wisła Płock - Warta Poznań 0-3 (0-1) Bramki: 0-1 Miłosz Szczepański 37., 0-2 Mateusz Kupczak 83., 0-3 Frank Castañeda 85. Wisła: Węglarz - Pawlak (83. Walczak), Michalski, Chrzanowski, Tomasik - Vallo (61. Lesniak Ż), Szwoch, Furman (83. Rzeźniczak), Wolski, Jorginho (61. Sekulski) - Kolar (83. Lagator). Warta: Grobelny - Grzesik, Trałka (70. Pawłowiec), Szymonowicz, Ivanov, Kiełb - Szczepański (56. Papeau), Kupczak Ż, Mäenpää (80. Jakóbowski), Luís (56. Kopczyński) - Corryn (56. Castañeda Ż). Sędzia: Damian Kos (Wejherowo). Widzów 3003.