Michał Białoński, Interia: Wisła stoi nad przepaścią. Degradacja grozi jej i to poważnie. Jak oceniasz jej szanse na utrzymanie w PKO Ekstraklasie? Maciej Żurawski: Faktycznie, sytuacja nie jest łatwa. Tym bardziej szkoda meczu z Lechem. Była kontrowersja z nieuznaną bramką dla Wisły. Wprawdzie nie jestem sędzią, ale ja bym uznał tego gola. Trudno było się tam doszukać faulu na bramkarzu. Na pewno cieszy fakt, że Wisła potrafi nawiązać walkę z zespołem, który gra o mistrzostwo Polski. To daje powiew optymizmu. Z drugiej strony, martwią bramki tracone w ostatnich sekundach, jak te w spotkaniach z Legią i Lechem, mimo wszystko po indywidualnych błędach. Oczywiście punkt za mecz z takim rywalem jak Lech się szanuje, ale w momencie, w jakim jest Wisła, nie daje dużo. Reszta zespołów zagrożonych degradacją też walczy, łapie punkty. Tylko zwycięstwo może spowodować, że się drużyna odbije wyżej w tabeli. Ciułanie po punkciku powoduje, że rywale uciekają i można się pocieszać tylko poprawą gry. W piątek na wyjeździe Wisła zmierzy się z Pogonią, która u siebie wygrała dziewięć na 12 spotkań i liczy się w wyścigu po mistrzostwo Polski. Jak widzisz jej szanse? - To kolejny bardzo trudny mecz. Z drugiej strony, nie wiem czy Wiśle nie gra się łatwiej z drużynami z wyższej półki, taktycznie łatwiej jest się odnaleźć. Według mnie najtrudniejsze mecze będą z konkurentami do utrzymania. Druga drużyna Ekstraklasy może sobie pozwolić na otwarty futbol, ale te teoretycznie słabsze muszą postawić na piłkarskie szachy, by punktować bardziej sprytem, taktyką, walecznością niż umiejętnościami. Krakowian czekają dwa mecze z konkurentami w walce o utrzymanie. Najpierw we Wrocławiu ze Śląskiem, a później, na koniec sezonu, u siebie z Wartą. - To będą trudne mecze. Wisła będzie musiała prowadzić grę, dominować, szukać drogi do bramki. Warta punktuje, bo odnalazła swoją tożsamość. Czytaj też: Skandal sędziowski w meczu Wisły! Brzęczek porozmawia o tym z właścicielami! Żurawski: Sztab musi znaleźć metody, aby piłkarze złapali wspólny język i to szybko Jak oceniasz nowe twarze w Wiśle? - Nie jest to słaby zaciąg. Jedyny problem polega na tym, że ci piłkarze krótko ze sobą grają i to jest widoczne. Brakuje schematów, automatyzmów, gry na pamięć. Wiedza, jak kto funkcjonuje na boisku, gdzie, jak komu i jaką piłkę zagrać - do tego potrzebny jest czas. Właśnie z braku zgrania wynika dużo pomyłek. To niebezpiecznie. Sztab musi znaleźć metody, aby piłkarze złapali wspólny język i to szybko. Z każdym kolejnym meczem kurczy się czas, a oczekiwania są niemałe. Mam nadzieję, że piłkarze Wisły złapią ze sobą kontakt i ich gra po piłkarsku będzie się kleiła. Żurawski: Wiśle nie wypada schodzić poniżej tego poziomu Żurawski: Momo Cisse ma naturalny, elastyczny drybling A tak konkretnie, kto spośród nowych piłkarzy wniósł najwięcej? - Ja lubię piłkarzy ofensywnych. Cisse robi pozytywne wrażenie. Jak na młodziana przystało, ma wahania formy. Na przykład w meczu z Lechem dopiero bramka Wisły nakręciła go i po niej zaczął dużo lepiej funkcjonować. Do tego momentu był schowany, nerwowy, brakowało mu pewności. Po bramce Ondraszka widać było dużą pewność siebie, wiedział, co chce zrobić. W meczu z Lechią w Gdańsku Cisse wszedł na środek ataku i to nie było dla niego dobre. On lubi zejść do boku, dostać tam piłkę, grać jeden na jednego. Wówczas umie się rozpędzić, wejść w drybling. Ma naturalny, elastyczny drybling. On to wszystko robi na luzie. Nie męczy się, wie co z piłką zrobić. Czasem w końcowym momencie brakuje mu kontroli. Jak na ten wiek jest to jednak ciekawy zawodnik. Stoper Joseph Colley? - To całkiem dobry, ciekawy, stabilny, na wysokim poziomie zawodnik. Jak to ostatnimi czasy w Wiśle, rodzi się tylko pytanie, czy ci najbardziej wartościowi piłkarze zostaną na kolejny sezon? Dziś są, za chwilę może ich nie być, a za nich przyjdą następni. Tak duże rotacje co pół roku nie wpływają dobrze na rozwój drużyny. Wiadomo jednak, jak jest w Wiśle. Nie przelewa się, więc klub funkcjonuje w skromnych warunkach i musi sobie radzić. To prawda. W zimowym oknie transferowym było aż osiem transferów. Latem niewiele mniej. - Dokładnie, przy takiej liczbie nie wiadomo, kto wypali, a kto będzie rozczarowaniem. Nie sprowadza się graczy o wielkich nazwiskach, gdzie ryzyko fiaska byłoby zminimalizowane. Owszem, jest siatka skautów, ale ryzyko fiaska transferowego w Wiśle jest duże. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia