Elvis Manu został sprowadzony do Wisły Kraków w ramach akcji ratunkowej, która miała dać drużynie utrzymanie w Ekstraklasie. Po rundzie jesiennej poprzedniego sezonu sytuacja krakowian była nieciekawa, ale miały poprawić ją właśnie transfery. Przyjście Manu nie zapowiadało się źle, bo Holender został wypożyczony z Łudogorca Razgrad, dla którego zdobył cztery bramki w 14 spotkaniach. W Wiśle spisał się jednak znacznie gorzej. Manu miał być jednym z ważniejszych ogniw w ofensywie, tymczasem w 11 meczach zdobył dwie bramki, ale przede wszystkim nie dawał drużynie jakości. Efekt? Gdy Wisła spadła z ligi, nie próbowano go nawet zatrzymać, tylko dążono do jak najszybszego rozwiązania kontraktu. Szósty spadek Elvisa Manu Po kilkumiesięcznej przygodzie przy Reymonta Manu trafił do Botewu Płowdiw i statystyki wskazują na to, że zaliczył tam świetną rundę - jesienią zdobył siedem goli w 14 meczach, więc zgłosił się po niego FC Groningen. Okazało się jednak, że także tego klubu Manu nie był w stanie uratować przed spadkiem (0 goli w 10 meczach). W niedzielę Groningen zremisowało bowiem na wyjeździe z Go Ahead Eagles 1-1 i tym samym jest już pewne degradacji z Eredivisie. Co więcej, jest to szósty w ostatnich siedmiu latach (!) spadek Manu z ligi, co na Twitterze wytknął mu jeden z kibiców. Czarna seria Holendra zaczęła się w sezonie 2016/2017, gdy z ligi spadło jego Go Ahead Eagles. Później były dwa pożegnania z turecką ekstraklasą, a nawet spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej w Chinach. Późniejsza historia Manu jest już znana kibicom Wisły, za to dziś nieznany jest los holenderskiego zawodnika, ponieważ jego wypożyczenie z Botewu do Groningen wygasa z końcem sezonu. PJ