Jest listopad 2019 r. Wisła porozbijana rządami bandytów próbuje powoli podnosić się sportowo i organizacyjnie. Idzie jej to z trudem, a w połowie sezonu zasadniczego drużyna zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy. W tej sytuacji zarząd podejmuje stanowczą decyzję - szanowanego przy Reymonta Macieja Stolarczyka zastępuje Arturem Skowronkiem. Wybór był dość zaskakujący, ale szkoleniowca miał rekomendować jeden ze współwłaścicieli Wisły - Jakub Błaszczykowski. - Chciałbym bardzo podziękować za zaufanie tym ludziom, którzy są dzisiaj wokół Wisły. To ludzie, którymi ja też chciałbym się na co dzień otaczać. W rozmowach wyczułem u nich mocny charakter, widzę cechy wojowników. Do tego trzeba dodać, że jest tutaj bardzo duży potencjał piłkarski. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, razem z piłkarzami i sztabem szkoleniowym, by nikogo nie zawieść. Mogę zadeklarować, że ode mnie będzie pełne zaangażowanie, byśmy z tej sytuacji wyszli - tak z klubem przywitał się Skowronek. Okazało się, że szkoleniowiec nie rzuca słów na wiatr. Przed podziałem na grupę mistrzowską i spadkową wyprowadził drużynę na 13. miejsce i miał sześć punktów nad strefą spadkową. Ostatecznie Wisła bez większych problemów zagwarantowało sobie pozostanie w Ekstraklasie, z pięcioma punktami zapasu. Tym samym Skowronek stał się ostatnim trenerem, który bez kontrowersji wypełnił postawione przed nim zadanie. W drugim sezonie szło mu już jednak gorzej i po roku został zwolniony, a tym razem zespół przed spadkiem musiał ratować Peter Hyballa. Misja Niemca też zakończyła się powodzeniem, ale szkoleniowiec tak dał się we znaki wszystkim w klubie, że nie pojechał z drużyną nawet na ostatni mecz ligowy i przy Reymonta musiano poszukiwać nowego szkoleniowca. Wszystkie późniejsze wybory były już bardzo lub średnio nietrafione. Adrian Gula zapędził drużynę do strefy spadkowej, a później sprawę pogorszył jeszcze Jerzy Brzęczek i Wisła z hukiem spadła z Ekstraklasy. Później Brzęczek nieudanie wystartował w I lidze, więc zmienił go Radosław Sobolewski. Punktował znacznie lepiej, ale w półfinale barażu przegrał z Puszczą Niepołomice. Kolejny sezon też zaczął nieudanie, więc Jarosław Królewski i sztuczna inteligencja wymyślili Alberta Rude. Hiszpański szkoleniowiec co prawda zdobył z Wisłą Puchar Polski, ale w lidze zajął kompromitujące 10. miejsce. W tym sezonie sytuację miał naprawić Kazimierz Moskal, ale po trzech miesiącach w klubie znów uznali, że źle wybrali i dziś drużynę prowadzi Mariusz Jop. Wisła Kraków chce zacząć marsz w górę tabeli Obecny szkoleniowiec Wisły zaczął bardzo obiecująco (pięć zwycięstw w sześciu meczach), ale drużyna i tak znajduje się w bardzo trudnej sytuacji - zajmuje 10. miejsce, mając trzy mecze mniej od większości rywali. Nawet jeśli wiślacy wygraliby wszystkie, to wskoczą dopiero na piątą pozycję. W tej sytuacji nikt przy Reymonta nie wybiega myślami za daleko, tylko wszyscy koncentrują się na najbliższym meczu, który już dziś o godz. 19, a rywalem będzie znajdujący się w strefie spadkowej GKS-em Tychy. Jop przestrzega jednak przed lekceważeniem rywala, a wszystko z racji... trenera Skowronka. - Z kolei my będziemy chcieli narzucić swój sposób gry. Chcemy grać bardzo agresywnie, pressingiem, wchodzić w pojedynki i pokazać naszą jakość w ofensywie. Taki jest nasz cel - dodaje szkoleniowiec Wisły. Mecz Wisła Kraków - GKS Tychy dziś o godz. 19. Piotr Jawor