Sobotni mecz Wisła - Groclin (godz. 18.15) to hit 14. kolejki Orange Ekstraklasy. INTERIA.PL: Jak się Panu udało tak cudownie odmienić zespół, który w pierwszej kolejce skompromitował się przegrywając u siebie z Ruchem, a ostatnio jest rewelacją końca rundy jesiennej - bije 4:0 wicelidera? Jacek Zieliński, trener Groclinu: - Ten mecz z Ruchem nie był żadnym wyznacznikiem naszych możliwości. Nie chcieliśmy tego nagłaśniać, ale po powrocie z meczu pucharowego z Azerbejdżanu drużyna miała dziwne kłopoty żołądkowe. Przez nie nie byliśmy najlepiej dysponowani fizycznie i polegliśmy. Ale w miarę upływu czasu udało się nam wszystko poukładać i jakoś udaje nam się wygrywać. Nie obawia się Pan, że po haniebnej porażce w zeszłym sezonie 0:4 Wisła będzie chciała się zrewanżować Groclinowi? - Gdybyśmy się bali, to nie jechalibyśmy do Krakowa, bo nie byłoby sensu wychodzić na boisko. Doczekaliśmy się zespołu, który nie musi się obawiać nikogo. Zarówno w meczach u siebie, jak i wyjazdowych. Owszem, Wisła jest faworytem tego spotkania. To zespół klasowy. Ale piłka ma to do siebie, że nie zawsze faworyt wygrywa. Dlatego jedziemy podnieść rękawicę i powalczyć z liderem o dobry wynik. Zaznaczę jednak, że nie mamy zamiaru grać na remis. Postawimy na otwartą piłkę, gdyż chcemy wywalczyć trzy punkty. Lepiej wam się gra u siebie, czy dzięki szybkości Adriana Sikory łatwiej się kontruje na wyjazdach? - Jeśli ktoś potrafi grać w piłkę, to nie robi mu różnicy, czy robi to u siebie, czy na wyjeździe. Pracujemy jeszcze nad tym, żeby częściej punktować na boiskach rywala, ale generalnie my się wyjazdów nie boimy. Macie dobrą sytuację, bo Wiśle wypadło dwóch kluczowych zawodników - Dariusz Dudka i Paweł Brożek, który wprawdzie wznowił treningi, ale w wyjściowym składzie go zabraknie. - Absolutnie się tym nie pocieszam. Kontuzja Darka Dudki to poważna sprawa dla całej polskiej piłki w kontekście meczu z Belgią. Darek był podstawowym zawodnikiem naszej reprezentacji. Żal mi chłopaka, bo był w naprawdę w dobrej formie. Nasze nastawienie jest takie, że wolelibyśmy, żeby grali i Dudka, i Brożek, żeby obie drużyny były w najsilniejszym składzie. Pamiętajmy, że fakt nieobecności dwóch kluczowych piłkarzy w szatni Wisły może wywołać dodatkową mobilizację. Nie traktujemy problemów rywala jako nasz plus. Co Pan uważa za najsilniejszą stronę Wisły? Jak to się dzieje, że ten zespół tak łatwo pokazał plecy krajowej konkurencji? Oczywiście przyczyniliście się do tego również wy, pokonując Koronę. - Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek, patrząc na ruchy kadrowe Wisły mówiłem, że faworytem ligi jest właśnie ten zespół, mimo że Legia przez dłuższy czas prowadziła w tabeli. Dlatego duża przewaga wiślaków w tabeli wcale mnie nie dziwi. Mają wyrównany zespół. Każdy piłkarz z podstawowej jedenastki gra, albo grał w kadrze, w najgorszym razie się o nią ocierał. W składzie Wisły nie ma przypadkowych ludzi. Owszem, w zeszłym sezonie drużynie zdarzył się zastój, ale Maciek Skorża potrafił Wisłę obudzić i dzisiaj wiślacy grają piłkę zbliżoną do tej z czasów Henryka Kasperczaka, czyli większość ataków oparta jest na bocznych obrońcach i pomocnikach. Na dodatek Wiśle nie brakuje bramkostrzelnych napastników. Nawet jakby Paweł Brożek miał nie zagrać, to i tak ma go kto zastąpić. Podkreślam - Wisła ma spory, największy w Polsce potencjał i to widać na boisku. Moim zdaniem razem z Maciejem Skorżą i kilkoma innymi młodymi szkoleniowcami, choćby Arturem Płatkiem reprezentujecie taką dobrą młodą polską szkołę trenerską. Poczuwa się Pan przynależeć do tej samej grupy trenerów, co Skorża? - Na pewno z Maćkiem się znamy. Z rozmowy, jaką z nim przeprowadziłem, gdy przejmowałem po nim zespół wyglądało na to, że nadajemy na tych samych falach. Ale różnią nas chociażby pozycje naszych zespołów w tabeli. Maciek zdecydowanie prowadzi w lidze, ma najlepszy zespół. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL