Po meczu pucharowym ze Śląskiem długo rozmawiałem z Kamilem Kosowskim. I wiecie co, zrobiło mi się go żal. Facet, który mógłby być symbolem zwycięskiej Wisły XXI wieku, wrócił do niej po raz trzeci. W wieku 36 lat "Kosa" powinien sobie wchodzić na ostatnie pół godziny, wypracować jakąś bramkę, zrobić efektowną wrzutkę, błysnąć dośrodkowaniem z rzutu rożnego. Tymczasem odpowiedzialność za wynik spada w sporej mierze na niego, gdyż - mimo swoich lat - jest nadal jednym z najlepszych piłkarzy przy Reymonta. I musi odpowiadać na pytania w stylu: "Dlaczego z Wisłą jest tak słabo?", "Kto powinien trenować - Nawałka czy Smuda?", "Co powinien zrobić Cupiał?". Kamil dobrze wie, co w trawie przy Reymonta piszczy, i słusznie diagnozuje problem: - Wisła ma świetnych kibiców, co pokazał mecz z Legią. Zarówno oni, jak i cały Kraków zasługują na mocny zespół. Wisła potrzebuje przede wszystkim dobrych piłkarzy. Prosta diagnoza? Jak najbardziej. Faktycznie, po ostatnich dwóch latach z wielkiej Wisły zostały tylko wspaniała tradycja i odporni na porażki, wierni kibice. Mocnego zespołu nie ma, trener się uczy, a prezes wyszedł cenzurować twitty jednego z najlepszych piłkarzy w historii Polski - Zbigniewa Bońka. Ciągle słyszę hasła: "Cupiał dla Wisły chce dobrze, tylko ma złych doradców". Ale nie znam odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego z klubu pozbyto się niezwykle uczciwego Grzegorza Mielcarskiego, a pewnych dwóch panów ma dzisiaj olbrzymie wpływy"? Tymczasem były prawnik i były szef rady nadzorczej Wisły - Hubert Praski do właściciela zwykł mawiać: "Twój cyrk, twoje małpy. Zrobisz, jak będziesz uważał". Często widzę próby zrzucenia winy za tarapaty, w jakie popadł klub, na poprzedniego prezesa - Bogdana Basałaja. To prawda, to on wymyślił zatrudnienie Stana Valckxa, który sprowadził Roberta Maaskanta i rzeszę dobrze opłacanych piłkarzy. Prawdą jest również to, że właściciel i rada nadzorcza klubu zaakceptowali pomysł Basałaja "Liga Mistrzów na skróty". Skróty były, do Ligi Mistrzów zabrakło kilku minut. Rachunki do płacenia zostały. - Za ten rok nie dostałem żadnych pieniędzy - żali się "Przeglądowi Sportowemu" bramkarz Siergiej Pareiko, w podobnej sytuacji jest wielu innych. Jakie komunikaty płyną ostatnio z Reymonta? Żadnych transferów gotówkowych, zwolnione sprzątaczki i połowa biura prasowego (wbrew temu, że tworzona przez nich strona internetowa była wśród najwyżej ocenianych), wyprowadzanie klubu ze stadionu do Katowic w ramach przepychanek z władzami Krakowa o zasady korzystania z obiektu. Bogdan Basałaj zbudował siatkę skautów. Dzisiaj zostali z niej: Zdzisław Kapka, Maciej Żurawski i Marcin Kuźba. Problem jest taki, że nie dostają zgody na obserwowanie kogokolwiek, bo wyjazd w delegację kosztuje, tak samo jak sprowadzenie kogokolwiek nawet z niższych lig. W czerwcu wygasają kontrakty: Danielowi Sikorskiemu, Radosławowi Sobolewskiemu, Emmanuelowi Sarkiemu, Kamilowi Kosowskiemu, Ivicy Ilievovi, Danielowi Brudowi, Alanowi Urydze, Kewowi Jaliensowi, Michałowi Czekajowi, Siergiejowi Pareice i Gerardowi Bieszczadowi. Zwłaszcza "Kosa", Iliev i Jaliens należeli do najlepszych piłkarzy. Na dodatek Cwetan Genkow myślami jest już dawno gdzie indziej. Kto przyjdzie na ich miejsce? Najmniej winny tego bałaganu jest Tomasz Kulawik. To klub stracił ambicje, nie on - rzucony na głęboką wodę szkoleniowiec. Rok temu Kazimierz Moskal został zwolniony za to, że pogrążony psychicznie zespół po przegranym dwumeczu ze Standardem Liege, trzy dni później nie sprostał Koronie Kielce. Dzisiaj każdy by marzył o tak grającej Wiśle, jak ta Moskala. Młody trener bez Wisły radzi sobie znacznie lepiej, niż ona bez niego. "Moskal Kazimierz, nie rusz Kazika bo zginiesz!" prowincjonalną Termalicę/Bruk-Bet Nieciecza wyprowadza na salony. Lideruje w 1. lidze przed potęgami takimi, jak Cracovia, czy Zawisza Bydgoszcz. Tymczasem Wisła jest w agonii. Potrzebuje zastrzyku energii i przede wszystkim tego finansowego. W przeciwnym razie, w przyszłym sezonie grozić jej będzie spadek z Ekstraklasy. Polskiej piłki nie stać na to, aby taka marka, jak "Biała Gwiazda" plątała się w ogonie ligowej tabeli. Michał Białoński