Co bym pomyślał po lekturze tego widowiska na miejscu właściciela Wisły Bogusława Cupiała? "Ależ wdepnąłem... Zainwestowałem wielkie pieniądze w klub, który kocham i co teraz widzę? Piłkarze grają tak, że aż zęby bolą, a ci którzy mają ich wspierać, swoim zachowaniem piszą podanie o zamknięcie części stadionu i przysolenie klubowi gigantycznej kary finansowej". Szlagiery takie, jak Wisła - Lech to dla polskiego klubu jedna z nielicznych okazji, aby się odkuć, sprzedać na tyle biletów, by opłacić całą karuzelę: piłkarze, ochrona, sędziowie. - Dla Wisły lepiej by było, aby tego spotkania nie rozegrano. To się jednak stało i mamy same straty - punktów, a także finansowe wynikające z przyszłych kar które są nieuniknione - wylicza mój rozsądny rozmówca. Dla tych, którzy nie widzieli: kibice, a raczej ich część, najpierw na obraźliwym, nielegalnie wniesionym transparencie zapowiadają złamanie prawa, po chwili to robią odpalając race i petardy, których część ląduje na murawie doprowadzając do przerwania meczu. W momencie, gdy drużyna Tomasza Kulawika próbowała doprowadzić do wyrównania. Fani cel osiągnęli - tuż po końcowym gwizdku do klubu zadzwonili przedstawiciele wojewody, z informacją, iż należy się spodziewać zamknięcia tej części stadionu, z której leciała pirotechnika. - Tego zachowania nie popuścimy płazem. Analizujemy zapis wideo, a w sobotę zbiera się zarząd specjalnie po to, by zająć się tym tematem - zapowiada rzecznik Wisły Adrian Ochalik. Dalszą część tego mało wesołego kabaretu będziemy mieli w dniach najbliższych. Komisja Ligi nałoży na Wisłę karę rzędu 30-50 tys. zł, a wojewoda zamknie trybunę C. Odpowiedzialność zbiorowa? A dlaczego nie? To przecież znacznie prostsze niż wyłapanie prowodyrów nielegalnych działań. Tylko, że przy takim podejściu bezpiecznie nie będzie nigdy i nie uratują sytuacji miliony wydane na nowe stadiony. Od lat 90. XX wieku huczeliśmy, że w Polsce jest złe prawo. Pod wpływem tych głosów powstała Ustawa o Imprezach Masowych. Za ciężkie pieniądze - głównie samorządów - na stadionach zamontowano monitoring wizyjny i dźwiękowy. Mało tego, by człowiek mógł kupić bilet, musi najpierw wyrobić kartę kibica, w której klub robi mu zdjęcie, pobiera PESEL, adres, czyli tak naprawdę zakłada kartotekę. Przy zakupie biletu z góry wiadomo z imienia i nazwiska, kto zajmuje które miejsce. Niby wszystko hula, ale to tylko teoria. W praktyce ten system nie działa. Zadymiarze najczęściej pozostają bezkarni, bo jakąż dla nich groźbą jest zakaz stadionowy? - Może pan sobie dawać ile chce zakazów stadionowych, a zadymiarze po dwóch-trzech meczach przerwy i tak wrócą na stadion. Czy na cudzą, czy wykombinowaną kartę kibica. Tak jak na wiosnę, na meczu z Górnikiem mieliśmy na trybunach przestępcę, przez którego wybryk klub był wyrzucony z pucharów na dwa lata - wylicza były pracownik Wisły. Obecnie funkcjonujący system dopuszcza do takich parodii, że posiadanie karty kibica np. Polonii Warszawa uniemożliwia jej wyrobienie, a w efekcie wejście na Legię i na odwrót. W ten sposób eliminujemy ze stadionów ludzi, którzy nie są najbardziej zagorzałymi kibicami, ale od czasu do czasu mogliby się udać na stadion i w ten sposób wspomóc kasę klubów. Ale nie wspomogą. I tak się bawimy. Zbigniew Drzymała, Józef Wojciechowski, Krzysztof Klicki - to lista krezusów, którzy opuścili już okręt o nazwie "polska piłka". Bogusław Cupiał, Jacek Rutkoski, Mariusz Walter jeszcze się na nim trzymają, ale na jak długo? Autor: Michał Białoński