Stawiano na Adama Nawałkę, Janusza Niedzwiedzia, Marcina Brosza, czy Kazimierza Moskala, tymczasem Królewski zaskoczył wszystkich, bo chyba nie ma kibica, który do wczoraj znałby Alberta Rude. Prezes atmosferę podgrzewał od czwartkowego popołudnia. Najpierw stwierdził, że nazwisko trenera znane będzie przed Nowym Rokiem, a później przyspieszył i dodał, że może stać się to jeszcze w czwartek. O zatrudnieniu Rude krakowianie w końcu poinformowali przed godziną 22. Albert Rude - trener na podobieństwo prezesa Królewskiego Można zakładać, że nazwisko nowego trenera Wisły jeszcze nigdy nie było tak często wpisywane w wyszukiwarki internetowe, jak właśnie w czwartkowy wieczór. W sieci jest o nim sporo informacji - że preferuje grę stylem 4-4-2; że stawia na zrównoważony futbol, ale z naciskiem na ofensywę; że codzienną pracę opiera na algorytmach, bazach danych i sztucznej inteligencji. Słowem - już na pierwszy rzut oka widać, że Królewski szukał kogoś na swoje podobieństwo. "Kto mnie choć trochę poznał doskonale wiedział, że postawię na osobę ze znakomitym przygotowaniem merytorycznym i naukowym, znającym się na tym, co najbliższe mojemu umysłowi oraz w to, co wierzę w życiu, sporcie oraz co charakteryzuje kierunek, w którym chce iść Wisła" - przyznaje Królewski. Rude pracę z piłkarzami rozpocznie 8 stycznia, bo wtedy krakowianie mają wystartować z przygotowaniami. Obejmuje drużynę na piątym miejscu w tabeli, które daje udział w barażach o grę w Ekstraklasie. Do drugiej pozycji, premiowanej bezpośrednim awansem, krakowianie tracą trzy punkty. "Czy wypali? Kontekst polskiej piłki jest bardzo niedeterministyczny, przeprowadziliśmy natomiast wybór trenera tak, jak robią to najlepsze klubu na świecie, jestem więc przekonany, że to najlepsza decyzja, którą mogłem podjąć. Czy najskuteczniejsza? Zobaczymy [...]" - podkreśla Królewski. PJ