Dlatego Wisła zapala zielone światło na transfer Yeboaha Wisła Kraków nie zamierza blokować transferu Yeboaha i to nie tylko z pobudek finansowych. Przede wszystkim dlatego, że sam Yaw od dawna nastawiony jest na odejście. - Yaw głową jest już za granicą - powiedział Interii po jednym z ostatnich meczów w 2021 r. trener Adrian Gula. Z napływających ofert, m.in. z DC United, jasno wynika, że "Białej Gwieździe" uda się osiągnąć co najmniej milion euro odstępnego za Yeboaha. W Wiśle usłyszeliśmy, że idealnie byłoby wynegocjować za Ghańczyka dwa miliony eurowaluty, ale może być to trudne. Chętni do pozyskania Yawa z pewnością zauważą jego niedoskonałości taktyczne oraz inklinacje do zbyt indywidualnej gry. Czasem można było odnieść wrażenie, że Yeboah gra swój własny mecz. Kto za Yeboaha? Trudno będzie znaleźć godnego zastępcę Nie zmienia to faktu, że znalezienie równie groźnego skrzydłowego nie będzie bułką z masłem. Do pięciu goli i asysty w PKO Ekstraklasie Yaw dorzucił bramkę i dwie asysty w Pucharze Polski. Nie ma lepszego strzelca, ani nie ma lepszego zawodnika w punktacji kanadyjskiej przy Reymonta. Najważniejsze, że tak czy siak Wisła zrobi na Yeboahu dobry interes. W sierpniu ubiegłego roku trafił do niej z Numancii, na zasadzie wolnego transferu, a teraz zostanie sprzedany za kwotę oscylującą między milionem a dwoma milionami euro. To ważny krok do dalszego uzdrawiania finansów klubu. Emreli, Abu Hanna i Nawrocki mogli grać w Wiśle! Bez zwiększenia budżetu, w tym tego poświęconego na pensje piłkarzy, wiślacy dalej będą przegrywać na rynku transferowym. Z naszych informacji wynika, że Mahir Emreli, Joel Abu Hanna i Maik Nawrocki byli na celowniku Wisły, co więcej, prowadzono z nimi negocjacje. Całe trio wybrało jednak świadczenie usług dla zdecydowanie więcej płacącej Legii Warszawa. Sukcesy w erze Bogusława Cupiała i jego Tele-Foniki nie były przypadkowe. "Biała Gwiazda", napompowana ich finansami, płaciła najwięcej na krajowym rynku. Teraz, pod względem budżetu na piłkarzy, jest średniakiem. Co nie znaczy, że nie można grać skutecznej. Dowodzi tego chociażby Stal Mielec, która na pierwszą drużynę wydaje jeszcze mniej. Michał Białoński, Interia