Michał Białoński, Interia: Wisła rozpaczliwie broni się przed degradacją. W tym tygodniu wzmocniła skrzydła, zatrudniając Gruzina Citaiszwilego. Jak oceniasz jej szanse na pozostanie w gronie najlepszych drużyn w kraju? Kamil Kosowski, były piłkarz Wisły i Górnika Zabrze: Nie widziałem jej całego meczu z Piastem. Akurat w tym czasie komentowałem ligę angielską. Widziałem skróty i wcześniejsze mecze. Na ich podstawie mogę powiedzieć, że gra Wisły wygląda coraz lepiej. Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o "mental", przygotowanie do meczu, to na dzień dzisiejszy bym powiedział, że Wisła nie spadnie z ligi. Mocne słowa. - Patrząc na inne zespoły, zwłaszcza na Zagłębie Lubin, wydaje mi się, że gdyby te drużyny grały jutro ze sobą o utrzymanie, to Wisła by pewnie ten mecz wygrała. Pomimo tego, że z Piastem, podobnie jak wcześniej z Lechem, nie udało się zdobyć trzech punktów, a wiślacy powinni je zdobyć, to jednak nastroje są zdecydowanie lepsze. I chyba dominuje piłkarska złość, bo te punkty nie uciekły przez ręce, nie stracili bramki w doliczonym czasie, tylko po prostu byli nieskuteczni. Dobrych akcji i sytuacji bramkowych było bardzo dużo. Wiślacy stemplowani jednak poprzeczki, słupki, ale i tak pokazali się z bardzo dobrej strony. Jak oceniasz Górnika Zabrze? - To inna drużyna niż Piast. Też solidna, też ze Śląska, ale wydaje mi się, że Górnik w tym sezonie lepiej gra w piłkę niż Piast Gliwice. Trener Urban poustawiał zespół tak, żeby nie tylko był solidny, ale też by dobrze grał w piłkę. Przede wszystkim "Górnicy" strzelają gole. To prawda, Górnik jak dotąd strzelił 38 bramek, Wisła - tylko 27. - Ta skuteczność Górnika musi być dla Wisły dużym ostrzeżeniem. Wiślacy muszą postawić przede wszystkim na koncentrację, intensywność, no i skuteczność. Te czynniki powinny dać Wiśle trzy punkty. Ale łatwo nie będzie, bo Górnik to drużyna, która potrafi się odwinąć każdemu zespołowi w Polsce. Wisła ma kłopoty ze strzelaniem bramek, bo od dawna brakuje jej rasowego snajpera. Zdenek "Kobra" Ondraszek to walczący, absorbujący obronę rywala piłkarz, ale to nie jest typ snajpera. Z kolei Górnik może być również podrażniony, bo w ostatnich trzech meczach nie wygrał, a w miniony poniedziałek przegrał w Płocku, będąc drużyną lepszą, jednak popełnił proste błędy w defensywie. Zabrzanie mają chyba rozdźwięk między dobrą ofensywą i słabszą - po kontuzjach Wiśniewskiego i Gryszkiewicza - defensywą. - Dokładnie, tyle że jeśli zacznie działać dobra ofensywa, to defensywa się do niej może dostroić. Natomiast w Płocku Górnik stracił trzy bramki i trzeba było odrabiać, ale zabrzanie nie zdążyli. Jeżeli drużyna trenera Urbana strzela gola jako pierwsza, to później idzie za ciosem i trudno jej wyrwać z rąk prowadzenie. Trzeba podejść do meczu z odpowiednim przygotowaniem mentalnym, z szacunkiem dla rywala, ale pamiętać też o tym, że mecz jest w Krakowie, więc po prostu "Do boju!". Ja nie będę szukał kwadratowych jaj, bo to nie miejsce i czas na niuanse taktyczne. Po prostu: dobra obrona i skuteczny atak są potrzebne Wiśle. U siebie wiślacy potrafią zaatakować, złapać odpowiedni rytm. Mam tylko nadzieję, że będą skuteczni, bo w przeciwnym razie mogą zostać skarceni. Kosowski: Ze zwolnienia Guli się cieszę. Nie dał rady Jak ogólnie oceniasz zmiany, do jakich doszło w Wiśle? W lutym, po porażce u siebie ze Stalą Mielec, trenera Gulę zastąpił Jerzy Brzęczek. Ta porażka odbija się czkawką do dziś, bo to jedyne zwycięstwo mielczan w tym roku. Poświęcono też głowę dyrektora sportowego Tomasza Pasiecznego, który pracował zaledwie osiem miesięcy. - Z faktu zwolnienia Guli bardzo się cieszę. Facet jednak nie dał rady. Miał budować, a nie tylko nic nie zbudował, to jeszcze zburzył. Ok, odeszli mu ważni piłkarze - Aschraf El Mahdioui i Yeboah. Tak nie powinno być. Jeżeli się chce budować silny zespół, to do takich liderów powinni dojść ci, którzy doszli i wtedy ewentualnie można by zbudować dobry zespół, ale takie są realia i potrzeby Wisły, żeby tych najlepszych sprzedawać. Tak też zarząd robi. Jeśli chodzi o dyrektora sportowego, to oczywiście dziwna sprawa. W ogóle funkcja dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia może zaistnieć w Polsce w trzech, góra pięciu klubach. Reszcie jest niepotrzebna. Jeżeli zarządy nie za bardzo liczą się ze zdaniem dyrektora i jest on człowiekiem, który ma tylko podpisywać dokumenty - nie mówię tu o Wiśle, tylko o 10 klubach, które grają poniżej czołowej piątki, to dla mnie zatrudnianie kogoś takiego jest niezrozumiałe. Jest dyrektor w klubie, ale nie pasuje mu trener. Gdzie indziej trenerowi nie pasuje dyrektor itd. Kamil Kosowski o roli dyrektorów sportowych w Ekstraklasie Faktycznie, nie brakowało takich przypadków. Czyli wracamy do praprzyczyny: brak kilkuletniej strategii w polskich klubach? - Oczywiście. Są potrzeby na dziś i na jutro. To nie czas i miejsce, aby budować. Nie tylko w Wiśle. Dyrektor powinien myśleć też dalekosiężnie. Myśleć o tym, co będzie za sześć miesięcy, w następnym oknie transferowym, albo nawet za rok. Tymczasem każdy potrzebuje punktów, zwycięstw, utrzymania w lidze i spokoju pod tym względem. Dopiero wtedy ewentualnie może sobie coś kombinować o przyszłości. A u nas? 12 klubów od początku sezonu wpisuje się w walkę o utrzymanie lidze. To jest ich nadrzędny cel. A to nie jest dobry grunt dla rozwoju takiej funkcji jak dyrektor sportowy. Za twoich czasów Wisła grała dziewięcioma Polakami, których wspomagali Mauro Cantoro i Kalu Uche. Teraz proporcje się odwróciły - jest dziewięciu obcokrajowców i tylko dwóch Polaków. Gdy podobne obowiązywały w Cracovii za kadencji Michała Probierza, nie tylko kibice "Pasów" narzekali. Jak ta legia cudzoziemska Wisły ci się podoba? - Kiedyś Wisła kupowała młodych Polaków i to bardzo drogich. Najzwyczajniej w świecie teraz są albo za drodzy, albo po prostu nie chcą przychodzić do Wisły. Kiedyś każdy młody człowiek marzył o tym, żeby zagrać w Wiśle, Legii, ewentualnie w Lechu. Legia i Lech mają takie akademie, że ich wychowankami mogą zasilić nie tylko swoje zespoły, ale też pół ligi. Takich czasów dożyliśmy: Wisła to nie jest na tyle bogaty klub, żeby mógł sobie na to pozwolić. Ja to absolutnie rozumiem i nikogo nie atakuję. Gdy dzisiaj młody człowiek ze wsi, czy małego miasteczka zastanawia się nad karierą piłkarza, to Wisła może nie jest na szarym końcu, ale z pewnością nie jest klubem pierwszego, ani drugiego, czy trzeciego wyboru. Wyżej stoją akcje Lecha. Legii, czy Rakowa. To one mają większe szanse na zgarnięcie największych talentów. Pamiętajmy też, że ci najlepsi młodzi Polacy są za drodzy dla wszystkich naszych klubów, dlatego uciekają za granicę. Taki jest rynek. Są mocni agenci, których na Europa, którzy sprzedali kilku polskich piłkarzy, a ci piłkarze się sprawdzili. Zatem my możemy tylko wychowywać i sprzedawać drożej niż sprzedawaliśmy 10 lat temu. Nie ma opcji, aby tych piłkarzy zatrzymać. Żaden z naszych klubów nie gra regularnie w Lidze Mistrzów, Lidze Europy, a nawet w Lidze Konferencji. A jeżeli incydentalnie gra, to po Legii widzimy, jak ta gra się kończy. Co by się musiało zmienić? - Jeżeli utalentowany młody piłkarz ma grać w polskim klubie, to ten klub musiałby być rok po roku w Lidze Mistrzów, albo dobrze sobie radzić w Lidze Europy. Wtedy będzie dla takiego człowieka wyzwaniem, marzeniem wybicie się najpierw u nas, w klubie X czy Y, a później dopiero ewentualnie w reprezentacji i wyjazd za granicę. Tymczasem bardzo często dzieje się tak, że jeszcze nikt nie zagra w kadrze, nie wystąpi w pucharach, a już ma kontrakt za granicą i słuch o nim ginie. Kosowski: Kacper Kozłowski da radę za granicą Kacper Kozłowski rozbił bank transferem za 11 mln euro do Brigthon, ale na wypożyczeniu do belgijskiego Royale Union Saint Gilloise nie gra regularnie. Mówimy o piłkarzu, który jako jeden z nielicznych naszych kadrowiczów nie zawiódł na Euro 2020. Przeskok w poziomach między Ekstraklasą a Jupiter Pro League, czyli 13. Ligą Europy jest zbyt duży? - Nie wiem, jakie tam są zależności i jaki był pomysł na karierę. Ja bym się o niego specjalnie nie martwił. Jest niezły fizycznie. Wróci do Brighton. Potrenuje u Grahama Pottera z piłkarzami Premier League i ewentualnie wypożyczą go na jakiś czas do Championship. Kacper się odkopie i będzie grał. Tak mi się wydaje. On ma dobry charakter i przede wszystkim jest mocny, odporny psychicznie. Wydaje mi się, że przed nim jest jeszcze duża piłka i absolutnie bym nie mówił, że tak rychły transfer był błędem Moim zdaniem dobrze, że został wytransferowany w takim momencie i za taką sumę. To mi się podoba, bo szkoda naszych dobrych, polskich chłopaków, którzy przez lata odchodzili za drobne. Tak nie powinno być i fajnie, że te transfery są już powyżej 10 milionów euro. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia