Sprawdź terminarz Ekstraklasy! Typuj wyniki naszej ligi i porównaj się z ekspertami! INTERIA.PL: Mądrzy ludzie mówią, że po takim mundialu mało kto będzie chciał przychodzić na stadiony Ekstraklasy. Jakbyś ich do tego zachęcił? Paweł Brożek, napastnik Wisły Kraków: Od kilku lat słyszę wybrzydzanie na naszą Ekstraklasę, a jednak ludzie przychodzą na stadiony i oglądają ligę w telewizji. Kibice mają swoje ulubione drużyny i są im wdzięczni. To się nie zmieni - każdy będzie dopingował swój zespół, niezależnie od tego, jaki poziom prezentuje nasza Ekstraklasa. Czy jedyną zaletą ligi będzie jej nieprzewidywalność, fakt, że niemal każdy może wygrać z każdym i to nawet na wyjeździe? - Oczywiście Legia jest faworytem do mistrzowskiego tytułu, ale faktycznie nasza liga jest nieprzewidywalna. Pozostałe zespoły z czołówki będą chciały z pewnością pokrzyżować jej szyki, natomiast ja uważam, że sezon 2014/2015 będzie bardzo ciekawy. Głównie z tego powodu, że jest kilka drużyn, które się poważnie wzmocniły. W poprzednim sezonie było z tym różnie, ale teraz doszło do kilku ciekawych transferów w lidze. Wydaje mi się, że poziom się podniesie i będzie padało o wiele więcej bramek i kibice zobaczą sporo meczów, które będą im się podobać. Czy Lechia Gdańsk, która robi sporo transferów, nie przypomina ci tej dawnej Wisły, która niemal autobusami przywoziła zawodników z kraju z zagranicy? Pod koniec lat 90. XX wieku, czy na początku obecnego stulecia, w szatni Wisły też było ponad 30 zawodników. - Ja to byłem akurat wtedy w juniorach i nie byłem brany pod uwagę do pierwszego zespołu. Dwa-trzy lata spędziłem w juniorach młodszych, a potem w starszych. Natomiast, czy obecną Lechię da się porównać do tamtej Wisły? Wydaje mi się, że w tamtym czasie w Wiśle było więcej jakości piłkarskiej w szatni. Natomiast Lechia i tak robi wrażenie. Przede wszystkim widać, że ma pieniądze i dąży do tego, żeby stworzyć jak najlepszą drużynę. Lechia ma też bardzo oddanych kibiców, piękny stadion, zatem w tym klubie mają spory potencjał. Być może jeszcze nie w tym sezonie, ale jeśli Lechia utrzyma ten kurs, to w niedalekiej przyszłości będzie walczyła o mistrzostwo Polski. Od niedawna w waszej szatni jest wielu juniorów, świeżo upieczonych mistrzów Polski. Co ty, jako były mistrz kraju juniorów, mógłbyś im poradzić, żeby zrobili karierę w dorosłej piłce? - Mają potencjał. Pamiętam, że dopiero zdobycie mistrzostwa Polski juniorów pomogło mi w awansie do pierwszej drużyny. Pamiętam też, że to był olbrzymi przeskok, bo jednak piłka seniorska to zupełnie inny świat. Co im mogę doradzić? Przede wszystkim niech spokojnie, cierpliwie trenują i nabiorą cierpliwości. Niech pamiętają, że wiele zależy nie tylko od nich, ale też od trenerów i od osób, które będą prowadzić ich karierę. Wisła przeżywa problemy finansowe, ma konflikt z częścią kibiców, a co w takiej sytuacji jest waszym atutem przed nowym sezonem? - Przede wszystkim nasze doświadczenie. Mamy w składzie kilku bardzo dobrych piłkarzy, zaawansowanych piłkarsko. Jeśli ominą nas kontuzje, o co się już modlimy, to nie powinno być źle. Stać nas na nawiązanie walki z najlepszymi. Te przeklęte kontuzje, jedną już macie. Wykluczyła z gry Ostoję Stjepanovicia, który gra na strategicznej pozycji defensywnego pomocnika. Zastąpi go najpewniej Alan Uryga, a to już nie jest tak ruchliwy piłkarz jak Ostoja. - Ale Alan ma za to inne atuty, których nie ma Ostoja. Uryga jest twardszy, ciężki do minięcia, jest silniejszy fizycznie, wyższy, a dzięki temu podniesie wzrost całego zespołu, grając bez niego mieliśmy problemy przy stałych fragmentach gry. To fakt, Alan nie jest tak mobilny jak Ostoja, ale jeśli będzie regularnie grał, to być może już w niedalekiej przyszłości będzie nawet lepszy od Stjepanovicia. Po przyjściu Macieja Jankowskiego trener Smuda decyduje się na bardzo ofensywne ustawianie drugiej linii. Czy to jest dobre dla ciebie? - To jest taktyka trenera, a dla mnie zawsze jest lepiej, gdy w drugiej linii mamy o jednego człowieka więcej odpowiedzialnego za ofensywę. Musimy też zachować balans między ofensywą a defensywą. Jeżeli wszyscy będziemy dobrze pracować w defensywie, a mam nadzieję, że tak będzie przede wszystkim w odbiorze - gra blisko siebie, z asekuracją, to nie powinniśmy mieć problemów. Natomiast już w ofensywie ten jeden człowiek więcej daje większe możliwości. Na początku sezonu zagracie pewnie bez klasycznego lewego skrzydłowego, bo na lewej stronie pojawiają się na zmianę Łukasz Garguła właśnie z Jankowskim. Zatem środek ciężkości gry Wisły zostanie przeniesiony na środek. - No tak, taką sytuację wymusza kontuzja Donalda Guerriera. Teoretycznie mamy dwóch skrzydłowych - na prawej stronie Sarkiego, a na lewej Donalda, natomiast trener na razie ustawia nas inaczej. Podejrzewam, że jeżeli Donald będzie zdrowy, to pole manewru będzie większe. Na razie spokojnie, oby to ustawienie przyniosło nam rezultaty. Na razie możemy sobie gadać, że jesteśmy świetnie przygotowani i jeszcze lepiej ustawieni, ale wszystko zweryfikuje boisko, mecz. Czasem na papierze wszystko ładnie wygląda, a później na boisku się rozsypuje, tak jak Brazylii w półfinale mistrzostw świata. Mając doświadczenie z kilku podejść do Ligi Mistrzów, uważasz, że Legii się może udać awansować do niej, gdy śledzisz ich politykę transferową? - Nie może się udać, ale musi się udać kiedyś! (Rozmowa była przeprowadzona przed środowym meczem Legii z St Patrick's Athletic, który zakończył się remisem 1-1 - przyp. red.). No ileż możemy czekać na ten awans! Ja im go życzę i całej polskiej piłce życzę, aby on nastąpił. Legia ma potencjał w drużynie i na pewno stać ją na awans do Champions League. A nie brakuje Legii napastnika pokroju Pawła Brożka, który by zapewnił kilkanaście bramek w sezonie? - Ale mają Radovicia, który bardzo dobrze sobie radzi. Jego współpraca z Dudą układa się coraz lepiej. Wiosna w ich wykonaniu wyglądała bardzo dobrze. Na początku się liczy dobro zespołu, a dopiero później indywidualne statystyki. Jeżeli drużyna będzie wygrywała, to nikt nie będzie się oglądał na to, czy ma rasowego napastnika, czy nie. Dwa lata temu na Euro, czy cztery lata temu na mundialu Hiszpanie spokojnie sobie radzili bez klasycznego napastnika. Legioniści też tak mogą, jeśli tylko dostosują się do taktyki trenera i ją będą wykonywać. Czy stawiasz sobie jakiś cele na nowy sezon? Ile zdobytych bramek cię zadowoli? - Bramkowych celi sobie nie stawiam. Jak będzie zdrowie i forma, to będą i bramki. Nie zamierzam ustawiać limitów typu siedem goli na rundę, bo najważniejsze jest zdrowie i forma. Mam dookoła siebie bardzo dobrych zawodników, którzy potrafią stworzyć klarowne sytuacje. Prezes Bednarz postawił przed wami cel - walka o miejsce na podium. Czy wobec kłopotów finansowych i protestu części kibiców uważasz go za realny? - No są kłopoty. Te finansowe i konflikt z kibicami, otoczka wokół Wisły nie jest najlepsza. Natomiast my będziemy walczyć o to, żeby awansować do ósemki przed podziałem ligi. Tak jak się to udało rok temu. To jest nasz cel. Na pewno wyciągniemy wnioski z minionej wiosny, która była w naszym wykonaniu bardzo słaba i będziemy chcieli się zrehabilitować. Powiedz jeszcze na koniec, czy jest duża różnica grać przy głośnych trybunach, takich jakie mieliście jesienią, a grać przy pustawych, jak na wiosnę? - Na początku wiosny graliśmy też przy głośno dopingujących kibicach. Mieliśmy derby, fani pomagali nam także w Gliwicach i nie jest przypadkiem, że nawet grając słabo, te mecze wygrywaliśmy. Na tyle długo gram w piłkę, że nie będę czarował i powiem, że ten doping jest bardzo dla nas ważny. On cię podnosi na duchu, dodaje więcej energii i animuszu. Niech nikt mi nie mówi, że brak kibiców nie jest problemem. Rozmawiał: Michał Białoński