Jego drużyna spotkanie zaczęła bardzo słabo, ale w drugiej połowie długimi momentami dominowała. W tej sytuacji o awansie zdecydowały rzuty karne. Goście z Gdańska uderzali je bezbłędnie, po stronie Wisły pomylił się tylko Maciej Sadlok, który w ogóle nie trafił w bramkę. Co ciekawe, to drugi karny Sadloka niestrzelony Lechii w ostatnich kilkunastu dniach (wówczas w meczu Ekstraklasy krakowianie pokonali gdańszczan 5-2).- Nie wahałem się, by do piątki uderzających karne wpisać Macieja Sadloka. Nie takie nazwiska nie strzelały "jedenastek". Trzeba brać pod uwagę że po 120 minutach zawodnik jest mocno zmęczony i ta pomyłka wchodzi w rachubę - bronił swojego zawodnika Stolarczyk.Szkoleniowiec Wisły przyznał, że jego zespół stoczył z Lechią ciężki bój.- Było to trudne spotkanie, Lechia była dobrze zorganizowana, nastawiła się na wykorzystanie kontrataków, a miała ku temu argumenty w postaci szybkich skrzydłowych. W szczególności w pierwszej połowie mieliśmy problemy, żeby się z tym uporać. Wypada mi tylko pogratulować rywalom awansu do kolejnej rundy - podkreślał szkoleniowiec gospodarzy. Wiśle sprawę trochę skomplikowała czerwona kartka dla Zdenka Ondraszka. Druga połowa dawała bowiem krakowianom nadzieję, że są w stanie rozstrzygnąć spotkanie w dogrywce, ale już na początku dodatkowego czasu Czech został wyrzucony z boiska za ostry faul na Patryku Lipskim.- Nie ma co ukrywać, że czerwona kartka dla Zdenka utrudniła nam sprawę, ale w końcu doprowadziliśmy do rzutów karnych. W nich tym razem musieliśmy jednak uznać wyższość rywala - przyznał Stolarczyk.PJ