Po remisie 1-1 w pierwszym meczu do półfinału awansował Lech. Teraz zmierzy się z Pogonią Szczecin. Już w 15. minucie sędzia Paweł Raczkowski miał prawo usunąć z boiska bramkarza Lecha Jasmina Buricia po faulu na Pawle Brożku. Arbiter uznał, że faulu nie było. Wiślacy rozpamiętywali błędy sędziego, a Lech zdobywał bramki. - Zła reakcja mojego zespołu na pewne sytuacje boiskowe. Jesteśmy rozproszeni, dostajemy głupie żółte kartki... Nie możemy dać się ponieść emocjom. Może jestem złym przykładem, bo w przeszłości mi się to nie udawało, ale pewne rzeczy zrozumiałem przez te parę lat - mówił po meczu Sobolewski. - W pierwszym meczu zremisowaliśmy na wyjeździe 1-1. U siebie strzeliliśmy dwie bramki, a mimo to nie awansowaliśmy. Jest to przykre, nie tak sobie to wyobrażaliśmy. Nie udało nam się "przejść" Lecha - żałował trener Wisły. Sobolewski odniósł się też do sytuacji kadrowej drużyny. Wszyscy wiemy jak ważną postacią jest Arkadiusz Głowacki i jak dobry to piłkarz. To, że nie mogłem z niego skorzystać, może wprowadziło zamieszanie w naszych szykach. Jednak takie jest życie, wskakują następni i muszą udowodnić, że zasługują na grę w pierwszym zespole - powiedział.