"Będzie! Będzie się działo!" - tak w poniedziałek śpiewał do publiczności Sławomir Peszko. Bez względu na to, czy był to punkt kulminacyjny koncertu charytatywnego "Gwiazdy dla Białej Gwiazdy", czy zapowiedź tego, co się wydarzy w sobotni wieczór, "Peszkin" może być wdzięczny losowi za ostatnie miesiące. Nie dość, że wydostał się z fali hejtu, jaka się na niego wylała po faulu na Arvydasie Novikovasie, to jeszcze odbudował swoją mocną pozycję na krajowym podwórku piłkarskim. Do tego ta odbudowa zbiegła się w miejscu i czasie z błyskawiczną reanimacją Wisły. Na wspomnianym koncercie Peszko nie tylko śpiewał, ale też intonował kibicom doping: "Jazda, jazda! Biała Gwiazda!". Ekipa Macieja Stolarczyka zachwyca swym stylem, bezkompromisowym parciem do przodu, po kolejne bramki, zdecydowanie najlepszymi w lidze zdobyczami bramkowymi, wbrew ubytkom kadrowym (Carlitos po ubiegłym sezonie, Ondraszek, Imaz, Kort w trakcie obecnego), na uzupełnienie których nie wydano nawet złotówki. W starciu z "Miedziowymi" wiślacy będą zabiegać o wisienkę na torcie, ukoronowanie misji ratunkowej klubu, bo tak należy odczytać ewentualny awans do czołowej ósemki drużyny, która na początku roku znalazła się w rozsypce. Stolarczyk i jego zgrany sztab staje na głowie, by w Lubinie pokazać wizytówkę "Białej Gwiazdy". W jej centralnym punkcie ma się znaleźć wracający po kontuzji i chorobie Jakub Błaszczykowski, z mocnym wsparciem Łukasza Burligi, który odpokutował za kartki. Obecność "Błaszcza" oznacza zwiększenie szans na utrzymanie się przy piłce na terytorium przeciwnika, czego wiślakom brakowało w spotkaniach z Piastem i Zagłębiem Sosnowiec. Strona mentalna to również atut Wisły Stolarczyka, która na każde wydarzenie - czy to bramka strzelona przez rywala, czy krzywdząca pomyłka sędziego, stara się zareagować pozytywnie. Kasperczakowska odpowiedź na bodźce boiskowe nie jest tu przypadkiem, bo przecież Stolarczyk był ważnym ogniwem "Białej Gwiazdy" z lat 2002-2005. Jako jej lewy obrońca, więc hasło "pozytywna reakcja" musi mieć zakodowane i ten gen przenosi na zespół. Pracę nad głową piłkarzy, w kontekście do konfrontacji w Lubinie, Stolarczyk zaczął tuż po końcowym gwizdku starcia z Piastem. Zrobił długie pranie mózgu bramkarzowi Mateuszowi Lisowi, który ryczał jak bóbr z powodu błędu przy golu na 0-1. Fani pamiętają dobrze, że w tym sezonie "Lisu" zdecydowanie częściej ratował zespół z opresji niż go zawodził. Wbrew piłkarskiemu przysłowiu bramkarz nie jest saperem, który po wyjęciu 1000 min musi chodzić w protezach nóg, bo nadepnął na tę 1001. "Miedziowi", im dłużej nimi dowodzi Holender Ben van Dael, radzą sobie coraz lepiej. Goryczy porażki nie znają od 25 lutego, od wyjazdowego 0-2 ze Śląskiem. Po tym potknięciu nastąpiły cztery zwycięstwa i dwa remisy. Tak jak na ich korzyść działa fakt, że awans do czołowej ósemki mają już zapewniony, niepokojącą tendencją są występy na własnym stadionie w tym roku: na pięć prób tylko z dwóch wyszli zwycięsko, a ich pieczęcią firmową jest 3-0 nad Pogonią, ale z meczu wyjazdowego. Filip Starzyński, Bartłomiej Pawłowski, Damjan Bohar, Patryk Tuszyński i Filip Jagiełło, który w barwach Zagłębia zagra jeszcze tylko osiem spotkań, by przenieść się do Serie A - to wszystko nazwiska o uznanej renomie w Lotto Ekstraklasie i zarazem liderzy Zagłębia. To z nimi zespół ma szansę wskoczyć na czwarte miejsce po sezonie zasadniczym. Jeśli potknie się w meczu z Lechią Cracovia, ewentualne zwycięstwo nad Wisłą da Zagłębiu awans na nie, a stawką jest dodatkowy mecz u siebie w finałowej części rozgrywek. Przypomnijmy, że pierwsza czwórka drużyn w każdej grupie rozegra na własnym podwórku cztery mecze, a trzy na wyjeździe. Zespoły z drugiej czwórki czeka odwrotny scenariusz - cztery gry na wyjeździe i tylko trzy na własnym stadionie. By zapełnić trybuny na sobotni mecz, Zagłębie prowadzi ciekawą akcję marketingową - konkurs "Miedziowa Paczka", przeznaczony dla grup, które kupują od 10 biletów wzwyż. Wisła ostatnio zapełnia stadion tłumami do tego stopnie, że Kuba Błaszczykowski zwykł mawiać "gramy w dwunastu". "Miedziowi" nie chcą od niej odstawać. Pewne jest jedno - w sobotę w Lubinie "będzie się działo". W czystej teorii krakowianom ósemkę może uratować może także remis, ale przy nim musieliby się oglądać na inne wyniki. Jak wyliczył Paweł Mogielnicki z 90minut.pl, Lech musiałby przegrać u siebie z Jagiellonią, Pogoń musiałaby zapunktować na Łazienkowskiej w Warszawie, a Korona nie mogłaby wygrać z Piastem w Gliwicach. Zobacz szczegóły z Ekstraklasy!MiBi