Interia: Dlaczego jest tak źle? Obiecał pan trzy transfery, jest tylko Miśkiewicz. Miała być rozwiązana sprawa wygasającego kontraktu Stilicia, tymczasem utknęła w martwym punkcie. Robert Gaszyński, prezes Wisły Kraków: - Proszę mi powiedzieć, w którym momencie obiecałem przedłużenie umowy ze Stiliciem? Na konferencji w Myślenicach. Nie mówił pan o przedłużeniu, tylko o rozwiązaniu sprawy w jedną, bądź drugą stronę, by zawodnik miał wolną głowę przed meczem z Lechią. - W Turcji przeprowadziliśmy kolejną serię rozmów i temat został zamrożony, by zarówno Semir, jak i cała drużyna mogli się skoncentrować na meczu w Gdańsku. Co jest kością niezgody - tylko finanse, czy długość kontraktu i ewentualna klauzula odejścia, jaką Stilić ma dzisiaj w umowie także? - Przedstawiliśmy mu cały pakiet, w którym zaakcentowane są wszystkie pozycje. - A co do pozostałych transferów, to sprawa jest nadal otwarta. Przypomnę, że okres transferowy trwa do 2 marca. Jakie pozycje wchodzą w rachubę? - Chcemy wzmocnić naszą ofensywę. Nasza defensywa jest zabezpieczona, po tym jak do gry wrócił Richard Guzmics. Czy prawdą jest, że negocjowaliście z Chińczykami odejście Stilicia? - Ja pojechałem do Turcji rozmawiać z Semirem tylko o przedłużeniu umowy z nami. Opcja jego odejścia nie była omawiana w żadnym momencie. Problem w tym, że dopóki Wisła nie przedłuży umowy ze Stiliciem, nie będzie miała żadnego piłkarza - może za wyjątkiem Sadloka, którego mogłaby sprzedać w ramach wychodzenia z tarapatów. - Do czerwca nie będziemy nikogo sprzedawać, wyjątek może stanowić Semir, który ma zapisaną w kontrakcie klauzulę odejścia, więc sprawa nie leży do końca w naszych rękach. Gdy widzi pan duży dług bieżący spółki i długą listę wierzycieli, nie przychodzą panu do głowy myśli o tym, aby ogłosić upadłość spółki, co zamroziłoby chociaż odsetki? Gdyby to był zwykły biznes, a nie taki, z którym identyfikują się tysiące kibiców, pewnie by pan tak postąpił. Śledzi pan zapewne, że podobnie jak poprzedników, kibice również pana określają syndykiem masy upadłościowej? - Upadłości spółki nie braliśmy pod uwagę w żadnym ze scenariuszy. Pewnie dlatego, że Wisła straciłaby miejsce w Ekstraklasie? - Nie tylko. Zapomina pan o jednej rzeczy - wartości marki, jaką jest Wisła. Oczywiście tego nie można oddzielić od matematyki i przedsiębiorstwa. Owszem, mamy wierzycieli, części z nich nie uda nam się spłacić w okresie krótkoterminowym, pewnie niektóre nie zostaną zrealizowane w terminie - uczciwie o tym mówimy. Realizujemy jednak program naprawczy i prędzej czy później wyjdziemy z tych kłopotów. Nie ma żadnych przesłanek ku temu, aby decydować się na taki krok, jak ogłaszanie upadłości. Byłoby to nielogiczne. Na czym opiera pan optymizm co do zwiększenia wpływów? Umowa ze sponsorem telewizyjnym, z której ma wyniknąć 150 mln zł dla wszystkich klubów Ekstraklasy? - Zapewne nasze przychody wzrosną dzięki nowej umowie z telewizją, ale na jednej nodze nie można postawić stabilnej firmy. Potrzebne są kolejne. Tą drugą będzie znalezienie sponsora na koszulkę. I jeżeli mówimy o obietnicach, jakie składam, to mogę w tym momencie zadeklarować, że do końca sezonu taki sponsor będzie znaleziony. Lista potencjalnych sponsorów jest krótka, trwają intensywne negocjacje. Bardzo szanuję drobnych i średnich sponsorów, są bardzo ważnym elementem zwiększenia wpływów. - Pamiętajmy o tym, że na stronę przychodów wszyscy mamy wpływ - zarówno zarząd, jak i zespół, kibice, czy nawet media, pokazując prawdziwy obraz klubu, a nie narysowany w czarnych kolorach. Odkąd zdelegalizowano w naszym kraju bukmacherów, nie ma sponsorów, którzy za reklamę na koszulce są w stanie zapłacić kwoty na poziomie miliona euro rocznie. - Ja wolę patrzyć na ten problem optymistycznie. Ostatnie badania marketingowe wykazały, że miasta reklamujące się na koszulkach w klubach Ekstraklasy osiągają efekt marketingowy - mierzony w liczbie kontaktów - czterokrotnie lepszy, niż gdyby wydały te same pieniądze na inny sposób reklamowania się. I nie są to kluby z pierwszej "trójki" ligi. To bardzo ważny element, który pokazuje, że możemy liczyć na większe zainteresowanie reklamą na koszulce. Analiza wartości i liczby kontaktów, jakie otrzymują firmy dzięki reklamie na koszulkach klubów Ekstraklasy to dla nas bardzo cenna i optymistyczna wiadomość. Czy mówiąc wprost, miasto Kraków może się pojawić na koszulkach Wisły? - Nie sądzę, Kraków ma wyrobioną markę, nie musi się reklamować. To może w takim razie inne miasto? Hiszpańskie kluby reklamują linie lotnicze tureckie, albo katarskie. - Albo zachęcają do odwiedzenia Azerbejdżanu. Wracając do pytania, takiego scenariusza nie można wykluczyć. Kibice śledzą fakty takie jak brak wzmocnień i nowej umowy dla Stilicia. Jak w takim razie zamierza pan zachęcić kibiców do kupowania karnetów i kibiców, bo żaden chwyt marketingowy nie przyciągnie ich do kas tak skutecznie, jak informacja o wzmocnieniach? - Rozmawiam z kibicami, otrzymuję od nich podobne zapytania. Odpowiadam w prosty sposób - zapraszam na walkę Wisły o udział w europejskich pucharach! Przed startem rozgrywek zespół jest na czwartym miejscu, nic nie wskazuje na to, by na wiosnę nie punktował równie skutecznie jak jesienią, a wszystko na to wskazuje, że w tym sezonie nawet czwarta pozycja w Ekstraklasie da prawo rywalizacji o Ligę Europejską. Nasza kadra jest wystarczająco mocna, by skutecznie walczyć o puchary. Przypomnę, że oprócz Guzmicsa do gry po kontuzji wrócił Jankowski. Razem z panem ostatni sparing w Turcji, przeciwko Universitatea Craiova śledził właściciel klubu - Bogusław Cupiał. Jakie było jego zdanie? - W pierwszej połowie, gdy graliśmy w podstawowym składzie, wspólnie z panem Cupiałem zauważyliśmy kilka akcji na tym poziomie, jakiego się spodziewamy i to nas ucieszyło. Drużyna jest zdeterminowana i ma świadomość celu, jaki przed nią postawiliśmy. Rozmawiał: Michał Białoński