W styczniu, gdy rozpoczynała się reanimacja, pacjent znajdował się w stanie śmierci klinicznej: ustała praca serca, a raczej przebił je poprzedni zarząd, powierzając akcje spółki Vannie Ly i jego załodze, zatrzymało się krążenie - PZPN zawiesił licencję, a połowa wyjściowego składu czmychnęła, z powodu zaległości finansowych, bądź została sprzedana. Za podawanie tlenu, wstrzykiwanie adrenaliny zabrali się pożyczkodawcy: Błaszczykowski, Królewski i Jażdżyński. Prawniczymi elektrowstrząsami dzielnie wspomagał ich Bogusław Leśnodorski, który na stanowisko prokurenta i pełnomocnika zarządu ds. restrukturyzacji wymyślił młodego, a doświadczonego już menedżera, jakim jest Obidziński. Wdrożone przez ostatnie pół roku działania doprowadziły do tego, że życie leciwego pacjenta jest niezagrożone. Grubo pomyli się jednak ten, kto sądzi, że nastąpiło całkowite ozdrowienie. Wisła SA nie kryje, że wierzytelności wynoszą 35 mln zł, z czego 20 mln trzeba spłacić w dwa lata. W odzyskaniu formy nie pomaga też fakt, że ordynator szpitala (czyli administrujący stadionem Zarząd Infrastruktury Sportowej) traktuje zasłużonego i leciwego pacjenta po macoszemu, by nie rzec, że z buta. Podczas porannej wizyty pacjent słyszy: "Będzie kroplówka i zastrzyk z witamin, które wzmocnią organizm i za kilka dni do domu", jednak szybko przekonuje się, że to tylko obiecanki-cacanki. Żadna kuracja za nimi nie podąża. Nie chodzi tylko o to, że temat Wisły - głosami koalicji trzęsącej radą miasta - nie może się przebić do programu obrad. Sęk w tym, że niezdarnie zbudowany stadion jest kulą u nogi dla wszystkich stron, a jego właściciel nie przyjmuje do wiadomości, że tylko dokończenie obiektu może doprowadzić do tego, że przestanie on być deficytowym. Dziś właściciel szpitala (czyli miasto) łatwo zamawia na lewo i prawo leki, ale nie takie, które uratują pacjenta. Nie chce też słyszeć o remoncie. Brakuje zwłaszcza termomodernizacji, przez co rokrocznie dopłaca się do obiektu grube miliony. Tymczasem ocieplenie elewacji, zamontowanie kolektorów słonecznych zwróciłoby się za pięć-sześć lat. Do Stadionu im. Henryka Reymana również trzeba dołożyć 30 mln zł, by później zarabiać na wynajmowaniu przestrzeni komercyjnej. Bez tego, w dni pozameczowe, obiekt straszy pustkami. Funkcjonuje jedynie Biuro Strefy Płatnego Parkowania. W planach miała tam powstać restauracja, duży sklep klubowy i muzeum Wisły Kraków. - Obiekt stoi w bardzo atrakcyjnym miejscu Krakowa, jest wokół niego dużo przestrzeni, dużo powierzchni wewnątrz do wykorzystania. Każdy rozsądnie myślący biznesmen bardzo szybko dostrzega, że wystarczy ponieść nieduże w stosunku do już poniesionych nakładów, żeby obiekt przestał być deficytowy - uważa p.o. prezesa Wisły Piotr Obidziński, który pierwszego wywiadu udzielił Interii. Ratownicy klubu postawili na cztery filary: * sprzedaż lóż połączony z rozwojem klubu biznesu * pozyskanie dużych sponsorów na tyły, rękawki koszulek i na spodenki * uruchomili kampania karnetową: "Ja zostaję. A Ty?". Na wiosnę sprzedali ponad 14 tys. karnetów, teraz 6 tys., ale znacznie droższych, bo całosezonowych; * przebudowa działu sportowego, zaciągnięcie pożyczek na pozyskiwanie zawodników i spłata z ich sprzedaży. - W ramach czterech podstawowych filarów zwiększamy przychody, zarówno transferowe, jak i sprzedażowe. Mamy bardzo dobry wynik sprzedaży karnetów całosezonowych, choć mam nadzieję, że transfery, jakie planujemy i widowisko, które chcemy pokazywać będą godne jeszcze większej liczby kibiców, którzy zarezerwują sobie stałe miejsce na Reymonta - nie kryje Piotr Obidziński, który ostatnio z funkcji prokurenta i pełnomocnika wskoczył do zarządu. - Objęcia stanowiska wiceprezesa i p.o. prezesa nie traktuję jako skok w górę. Cały czas wykonuję swoją pracę. To bardziej kontynuacja, a nie skok - mówi Interii Obidziński. Nie kryje też smutnej prawdy: - Poziom zadłużenia jest naszym największym problemem. Część należności udało się spłacić, ale to krople w morzu długów. Od stycznia, gdy wdrożono akcję ratunkową Wisła przestała przynosić straty, a nawet udaje jej się spłacać część długów. Sęk w tym, że finanse przez poprzedni zarząd były tak zabagnione, że w pół roku nie są w stanie ich naprawić nawet przedstawiciele wyższej technologii (Jażdżyński, Królewski), czy legendarny już wiślak Kuba Błaszczykowski. Do całkowitego uleczenia pacjenta potrzebny jest jeszcze profesjonalizm ordynatora i właściciela szpitala. Michał Białoński