Pol Llonch, zanim przeprowadził się z Hiszpanii do Wisły Kraków, mógł zasmakować dużej piłki, występując w 11 meczach Segunda Division, w barwach Girony. Do wyjściowego składu "Białej Gwiazdy" wdarł się przebojem.
Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz
- Polska liga jest naprawdę solidna. Wiedziałem, że występujący w niej piłkarze są dobrze przygotowani siłowo i fizycznie, ale pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie ich zaawansowanie technicznie - nie kryje Pol.
Choć pisownia jego nazwiska jest dość skomplikowana, nawet zawodowi komentatorzy mają prawdziwą łamigłówkę z jego wymową. Jedni lansują wersję "Ljoncz", inni "Joncz". Prawdziwa jest inna: "Jonk".
Pol w Gironie występował najczęściej na prawej obronie, w Wiśle przydaje się na środku pomocy. Operuje na pełnym biegu od jednego pola karnego do przeciwległego.
Zapytany o to, kto jest jego piłkarskim wzorem, unika jednoznacznej odpowiedz.
- Jest tyle różnych drużyn na światowym topie i w każdym meczu błyśnie ktoś inny - wymiguje się. Poproszony przez nas o podanie trzech nazwisk, strzela jak z karabinu: Luka Modrić, Marco Veratti i Andres Iniesta. Wzorce godne naśladowania.
Llonch nie narzeka na ziąb panujący w Polsce, twierdzi, że w niektórych regonach Hiszpanii o tej porze roku jest podobnie.
Największą niespodzianką dla niego nie są wcale wspaniałe, nowoczesne stadiony Ekstraklasy, tylko coś innego.
- Atmosfera na meczach jest wyjątkowa. Kibiców macie wspaniałych. W Warszawie było głośno, a u nas w Krakowie fani nas wspierają niesamowicie za każdym razem - cmoka z zachwytu Pol Llonch.