Do tej pory jego transfer uważany był za średnio udany. W poprzednich dwóch rundach łącznie zaliczył tylko 10 meczów i nie zdobył żadnej bramki. Wiosną gra już częściej, ale zachwytów na jego występami było niewiele. Aż do sobotniej potyczki z Piastem. Słoweński obrońca zdobył dwie bramki, obie głową po dośrodkowaniach Vukana Savićevicia. I jak się okazało, strzelanie goli dla Palczicza nie jest zupełnie obce.- Kiedyś częściej występowałem w ataku. W drużynach młodzieżowych byłem nawet trzykrotnie w czołówce strzelców. Ciężko jednak powiedzieć, czemu do tej pory nie trafiałem do siatki - mówił po meczu defensor Wisły. Palczicz nie chciał przyznać, czy akcje, po których padły gole, były schematami przygotowywanymi na treningach. - Proszę o to pytać trenera - uciął.Tajemnicę zdradził jednak Marko Kolar. - Tak, ćwiczyliśmy takie rozegrania i dziś świetnie to wyszło - przyznał napastnik krakowian.Mimo tego w ekipie Macieja Stolarczyka nikt nie był zadowolony z wyniku.- Prowadziliśmy 2-1 i mieliśmy wszystko pod kontrolą. W takich sytuacjach nie możemy dopuścić do straty gola. Tak się niestety stało i nie udało się ponownie wyjść na prowadzenie. Szkoda, bo komplet punktów był dziś bardzo ważny - kręcił głową Palczicz. - Początek meczu był w naszym wykonaniu słaby, nie było nas na boisku. Piast grał z dużą pewnością siebie i cały czas napierał. To drużyna, która chce grać piłką, ale o tym wiedzieliśmy - dodał. Remis sprawił, że Wisła staje przed trudnym zadaniem - aby mieć pewny awans do "grupy mistrzowskiej", musi w ostatniej kolejce wygrać w Lubinie z Zagłębiem. - Wszystko jest w naszych rękach - kończy Palczicz. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz PJ