Buksa swoją wersję wydarzeń przedstawił na stronie meczyki.pl. To odpowiedź na wywiad, którego Interii udzielił Jażdżyński. "W piątek mój syn został poproszony do biura zarządu Wisły Kraków w celu podpisania umowy, której nigdy nie widział na oczy. Umowy, której nigdy sam nie negocjował i która nigdy nie była parafowana przez niego, mnie czy jego agenta. Władze Wisły dały mu znać dwa dni wcześniej, że chciałyby się z nim spotkać i porozmawiać. Natomiast nie raczyły nawet zaznaczyć, co będzie przedmiotem tej rozmowy. Ukrywały to" - zaznacza Buksa. Ojciec Aleksandra przekonuje, że kilka dni wcześniej Wisła wysłała projekt umowy Piniemu Zahaviemu, menedżerowi piłkarza, ale kontrakt nigdy nie został zaakceptowany. "Następnie, już w piątek, postawiono mojego syna przed faktem dokonanym. Miał podpisywać dokument, być może ten wysłany Zahaviemu, bez obecności doradców. Niejako pod przymusem i presją, bez żadnej konsultacji ze swoim menedżerem czy mną. Członek zarządu, Maciej Bałaziński, chciał wprowadzić syna w błąd, że umowa jest ustalona z panem Zahavim, co zdziwiło Olka, bo nigdy nie słyszał, aby tak faktycznie było - podkreśla Buksa. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Ojciec piłkarza dodaje również, że w trakcie spotkania z Aleksanderem, Bałaziński zadzwonił do Zahaviego. "Po zakończeniu rozmowy rozłączył się i oznajmił synowi, że pan Zahavi jest zaskoczony postawą Olka, bo wszystko jest ustalone i Olek może spokojnie złożyć podpis. W rzeczywistości był to zwykły blef. Metody z poprzedniej epoki. Mimo tych zapewnień Olek nie zgodził się i w obliczu tak agresywnego podejścia do sprawy opuścił spotkanie" - relacjonuje Adam Buksa. Ojciec piłkarza oraz Wisła w jednym są zgodni - negocjacje są już zakończone i 18-letni Aleksander najpóźniej w czerwcu opuści klub. Adam Buksa zapewnia jednak, że wraz z synem od początku chcieli przedłużyć umowę z Wisłą. "To zawsze było naszym celem, ale po wcześniejszym poznaniu konkretnego planu na rozwój Olka. Planu, który w myśl wcześniejszych ustnych ustaleń, tak chętnie przywoływanych przez klub, nie został zrealizowany. Wisła Kraków przez ostatnie miesiące konsekwentnie nie realizowała swoich obietnic. Jednak, mimo tych uchybień, nadal uważała, że ustalenia z minionego roku są wiążące. Taką postawę z dzisiejszej perspektywy traktuję jako polowanie na "ofiarę", nieporozumienie i stratę czasu: "Buksa podpisze kontrakt, a potem będziemy martwić się, jak na nim zarobić". Buksa senior podkreśla również, że przez lata inwestował własne pieniądze w rozwój syna, za to klub w jego synu miał widzieć głównie możliwość zarobku. "Wspomniany obiecany projekt sportowy okazał się bujdą. Nieudaczni zarządzający klubem nie potrafili wcielić go w życie. Dziś chcą wybielać się przed kibicami, udając budowanie wielkiej Wisły podczas gdy nie potrafią podejmować sensownych kroków wobec swojego wychowanka. Dlaczego? Bo nie mieli i nie potrafili stworzyć do tego narzędzi. Po kilku miesiącach to zauważyłem, dlatego powiedziałem, że rozmowy o podpisie w styczniu zaczynamy od nowa - zaznacza Buksa. PJ