Justyna Krupa, Interia: Jak pańskie wrażenia po półrocznym wypożyczeniu z Wisły Kraków do izraelskiej ligi, do Maccabi Petah Tikva? Adi Mehremić, obrońca Wisły Kraków: - Sportowo było pozytywnie o tyle, że grałem regularnie. Niestety zespołowi nie udało się pozostać w izraelskiej ekstraklasie, ale już jak przychodziłem, to sytuacja zespołu była bardzo trudna, w praktyce ten spadek był przesądzony już wcześniej. Walczyliśmy jednak do końca. Miałem nawet oferty i propozycje, żeby wrócić do Izraela, więc myślę, że to dowodzi, iż pokazałem się z dobrej strony. Dla mnie najważniejsze było to, że grałem regularnie po dłuższej przerwie. Bo wiemy, w jakiej sytuacji byłem na jesieni, za czasów Adriana Guli. A jak pan zareagował na wieść, że Wisła - czyli klub, z którego był pan wypożyczony - też spadła z ligi? W Krakowie dla wielu osób był to szok. - Dla mnie też było to szokiem. Nie wierzyłem, że to może być prawda. Będąc na wypożyczeniu, oglądałem wszystkie mecze "Białej Gwiazdy" na wiosnę. Chciałem, by Wisła się utrzymała, natomiast stało się, jak się stało. Spadek nigdy nie jest dobry dla klubu, ani dla kibiców. Wisła jest w końcu klubem z wielką tradycją. Trzeba jednak iść do przodu. Wiadomo, że ten spadek z Ekstraklasy to w przypadku Wisły nie była jedynie kwestia braku zwycięstw na wiosnę, mocno przysłużyła się do tego też runda jesienna. Pan obserwował to w tym sezonie niejako z boku, bo nie zagrał pan w pierwszej rundzie ani minuty. Co, pana zdaniem, zaważyło na tym, że krakowski klub ostatecznie znalazł się w I lidze? - Nie chciałbym jakoś szeroko tego komentować. Na pewno jak przyszedł nowy trener na wiosnę [Jerzy Brzęczek - przyp. red.] to Wisła wcale nie grała źle, zespół zaliczał dobre mecze np. z Legią Warszawa, z Lechem Poznań. Musimy teraz patrzeć w przyszłość, budować nową drużynę. Bo Wisła to jest klub, który musi wkrótce na nowo grać w Ekstraklasie. Mówi pan "musimy budować" - tak, jakby był pan już mentalnie przygotowany na pozostanie w klubie. Choć teoretycznie pańska sytuacja - podobnie, jak wielu innych zawodników - nie jest jeszcze klarowna. - Mam ważny kontrakt do czerwca 2023 roku. Jak się coś wielkiego nagle nie zmieni, np. nie pojawi się jakaś super oferta nie do odrzucenia, to myślę, że zostanę w Wiśle. Chcę pomóc drużynie w powrocie do Ekstraklasy. Przy czym wiceprezes "Białej Gwiazdy" Maciej Bałaziński mówił ostatnio otwarcie na konferencji, że toczą się rozmowy z zawodnikami o obniżkach uposażeń po spadku z Ekstraklasy. I przyznał, że "jedni są na to bardziej gotowi, inni mniej". A pan w której jest grupie? - Każdy piłkarz ma swoje spojrzenie na to, ma do tego prawo. Natomiast to jest normalne, że jak klub spada do niższej klasy rozgrywkowej, to pensje będą mniejsze. I że budżet nie będzie taki sam, jak w Ekstraklasie. Wszyscy piłkarze muszą mieć świadomość, że trzeba wesprzeć klub, by łatwiej było mu też wrócić do Ekstraklasy. Tak, by klub było też stać na wzmocnienia. Myślę, że w moim przypadku to będzie jak najbardziej OK. Każdy, kto poznał trochę futbol i ma normalny, w porządku charakter, to wie, że teraz sytuacja klubu jest trudna. Adi Mehremić: Chcę, by moja historia w Wiśle potoczyła się inaczej Rozmawiał pan już z trenerem Jerzym Brzęczkiem po przyjeździe, czy nie było okazji? - Rozmawialiśmy po zakończeniu mojego wypożyczenia w Izraelu. O tym, że trener widzi mnie w swoich planach. Mówiłem, że mam jeszcze kontrakt ważny na kolejny sezon i usłyszałem, że w oczach trenera jestem jak najbardziej piłkarzem Wisły Kraków. Będę rywalizował na równych zasadach z innymi zawodnikami. I będę mógł - jak każdy inny piłkarz - trenować, walczyć o grę i swoją szansę. Bądźmy szczerzy, nie każdy zawodnik w pana sytuacji ostatecznie zdecydowałby się na powrót. Bądź co bądź, nie jest tajemnicą, że na przełomie roku był pan odsunięty od zespołu ówczesnego szkoleniowca, czyli Adriana Guli. - To była złożona sprawa, trudna zarówno dla mnie, jak i dla klubu. Trener, który był tu wcześniej, nie widział mnie w drużynie. Nigdy nie miałem jednak problemu z klubem, z kibicami, czy z zarządem klubu. Szanuję władze Wisły, a działacze szanują mnie. Osobiście bardzo dobrze czuję się w Krakowie, bardzo dobrze czuję się w Wiśle. I nie chcę, żeby moja historia tutaj skończyła się w taki sposób - jak to miało wcześniej miejsce. Chcę, żeby zespół jak najszybciej wrócił do Ekstraklasy i grał znowu dobrą piłkę. Ostatnio do krakowskiego klubu wrócił inny gracz, który też chce w bardziej udany sposób zwieńczyć swój pobyt w Wiśle - Vullnet Basha. - Rozmawiałem z nim i jestem zadowolony, że wrócił, bo to dobry piłkarz, z bardzo fajnym charakterem. Na razie kadra Wisły jest mocno odchudzona. Odeszło m.in. kilku obrońców - Maciej Sadlok, Michal Frydrych, Serafin Szota. Na razie więc tej konkurencji w defensywie nie ma pan zbyt wielkiej. - Jak klub spada z ligi, to nigdy nie jest łatwa sytuacja. Oczywistą sprawą jest rekonstrukcja zespołu i dopływ nowych twarzy. Na to też trzeba trochę czasu, bo w trzy tygodnie nowej drużyny się nie zbuduje. Ale myślę, że do końca miesiąca już to będzie dobrze wyglądało. Rozmawia pan z klubem o jakiejś korekcie kontraktu, by np. umowa była dłuższa, a zakładała rzeczywiście wspomnianą redukcję uposażeń? Czasem takie rozwiązania też wchodzą w grę. - Jest kilka opcji. Trudno mi teraz mówić, jak będzie, ale wraz z agentem będziemy nad tym dyskutować w najbliższych dniach. Tak, by wszyscy byli zadowoleni, zarówno ja, jak i klub. Rozmawiała: Justyna Krupa