Dopiero teraz widać czarno na białym, że brak procedur kontroli przejęcia klubów to gwóźdź do trumny dla wielu z nich. Zupełnie nieznany dotąd człowiek przejmuje jedną z największych polskich marek piłkarskich i nikt nic nie może na to poradzić. Wszyscy - PZPN i Ekstraklasa umywają ręce. Jedni twierdzą, że oto spółka prawa handlowego zmieniła właściciela, więc kontrolę powinny sprawować organy państwa z wydziałami gospodarczymi sądów, czy urzędem skarbowym na czele. Drudzy - Ekstraklasa SA - bronią się wyświechtanym hasłem: "My jesteśmy tylko od prowadzenia rozgrywek, a nie od kontroli". Byle nie pójść w ślady Polonii, Widzewa, ŁKS-u I tak bezczynnie czekają, aż drugi najstarszy polski klub spadnie w przepaść, jak wcześniej poleciały w nią Polonia Warszawa, Widzew, ŁKS, GKS Katowice, a ostatnio Zawisza Bydgoszcz. Do działania wkroczył tylko PZPN-owski Wydział ds. Licencji, który sprawdza, kto tak naprawdę przejął Wisłę i czy osoby pełniące w niej oficjalne stanowiska w zarządzie nie były karane. Sprzedaż Wisły teoretycznie to układ między Tele-Foniką, prezesem Cupiałem a Jakubem Meresińskim. TFK musiała pozbyć się Wisły, bo naciskały ją banki. Ale czy klub musiał trafić w tak niepewne i zupełnie niedoświadczone w prowadzeniu profesjonalnego sportu ręce? To, co wyprawiają nowe władze to chaos, zamieszanie, dezinformacje, wyjątkowo niewesoły kabaret, którego wszyscy mają dość. Terminy konferencji prasowej przekładane w nieskończoność, kuriozalne, pięciominutowe spotkanie z piłkarzami, bełkotliwe informacje w stylu: "do pięciu transferów będzie jeszcze w tym miesiącu" wszystko to nie licuje z tak zasłużonym klubem jak Wisła Kraków. Sprzedaż takiego klubu powinna się odbyć przy otwartej kurtynie! Gdyby obowiązywały cywilizowane obyczaje, podpisanie umowy kupno-sprzedaż tak szacownego klubu jak odbyłoby się w świetle kamer, w błysku fleszy. Nowy właściciel zostałby publicznie zaprezentowany, przedstawiłby się. Wytłumaczyłby w skrócie, jak doszedł to tak dużej fortuny, która pozwoliła mu przejąć taką firmę jak "Biała Gwiazda", opowiedziałby o swym biznesplanie na rozwój firmy. Dobre imię Wisły, na które pracowały pokolenia jest właśnie dewastowane. Jeśli ktoś nie uruchomi akcji ratunkowej, z klubu, który gromił Parmę, Schalke, był rozpoznawalny w całej Europie, zasilał reprezentację Polski siedmioma zawodnikami, zostanie wspomnienie. Oto dzwoni do mnie znany menedżer Gianluca di Carlo zaskoczony faktem, że Jakub Meresiński cofnął mu pełnomocnictwo do sprzedaży Richarda Guzmicsa nadane przez władze klubu z ery Bogusława Cupiała. - Wygląda na to, że nowi właściciele klubu nie wiedzą, że przestrzega się umów zawartych przez poprzednie władze. Jeśli tego nie zrozumieją podejmę odpowiednie kroki z prawnikiem - grozi człowiek, który już jedną sprawę z Wisłą wygrał. Inni ludzie sportu narzekają na brak kontaktu z dyrektorem sportowym Markiem Citką. - Nie wróżę im powodzenia, jeśli tak to ma wyglądać. W ten sposób przegapią każdą okazję do pozyskania dobrego piłkarza tanim kosztem - mówi mi jeden z menedżerów. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie Wisła zmieniła właściciela 23 lipca, ale do dzisiaj nie ma prezesa, nowego zarządu, nie została opublikowana jej struktura własnościowa. W 1997 r. dokładnie wiedzieliśmy z oficjalnego komunikatu, że większościowym udziałowcem Wisły został Bogusław Cupiał, a mniejszościowymi: Zbigniew Urban i Stanisław Ziętek. Teraz nic. Cisza. Po raz kolejny zapowiadana konferencja z nowymi władzami została odwołana. Za Jakuba Meresińskiego przemawia za to prokuratura z Częstochowy, z której światło dnia znajdują jego występki. Ze śledztwa red. Krzysztofa Kawy z "Dziennika Polskiego" wyszło, że to nie Meresiński przejął Wisłę, tylko należąca do niego spółka Projekt-Gmina.pl, a jej kapitał założycielski to ledwie 50 tys. zł, z czego 48 500 zł należy do Meresińskiego. Mamy zatem kolejny kuriozalny przykład tego, jak maleńka i nieznana spółka przejęła dużą, mającą wspaniałą markę, tyle że niechcianą przez obecnego właściciela. Pamiętajmy też o innym aspekcie: niezależnie od tego, co widnieje w dokumentach, Wisła to własność pokoleń, które ją współtworzyły, a sporo do powiedzenia odnośnie przyszłości klubu powinno być miasto, do którego należy stadion i które - przynajmniej do niedawna - bezskutecznie czekało na cztery miliony złotych za wynajem stadionu. Chociażby z tego tytułu mógłby sprawować dobrze pojęty nadzór nad 110-letnim partnerem. Czy z nieoczekiwanym ratunkiem nadejdzie sam Cupiał, na którego niektórzy wybrzydzali, że stracił serce do Wisły? Oto szef Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszard Niemiec głosi na Twitterze, że Bogusław Cupiał zamierza "odbić" klub z rąk nowych właścicieli. Dziś taki fakt wszyscy przyjęliby jak ulgę. Michał Białoński