To już nawet nie jest czarny scenariusz. Ten bowiem zakładał przegranie walki o Ekstraklasę w barażach, co i tak spotkałoby się z ogromnym rozczarowaniem kibiców. Tymczasem Wisła nie dała sobie nawet szansy na blamaż w barażach, tylko skompromitowała się wcześniej. W ostatnich spotkaniach krakowianie mieli grać o życie. Po zdobyciu Pucharu Polski powtarzano, że celem numer jeden wciąż jest awans, ale od tamtego czasu Wisła zdobyła tylko jeden punkt (!) na dwanaście możliwych (!) i to uciułała go z ostatnim w tabeli Zagłębiem Sosnowiec, które już wtedy było zdegradowane do II ligi. W efekcie 13-krotni mistrzowie Polski skończyli sezon na 10. miejscu, co jest katastrofą wizerunkową, a może być także organizacyjną. Wisła Kraków. Ogromne kłopoty z powodu braku awansu Wisła jest poważnie zadłużona. Zobowiązania wobec wierzycieli wynoszą już ponad 50 mln zł, a na zasypywanie dziury w budżecie idą już zarówno prywatne pieniądze prezesa Królewskiego, jak i darowizny od wiślackich socios. To jednak ciągle mało, bo potrzeby klubu są ogromne, a wpływy w Fortuna I Lidze - niewspółmierne. Gdyby Wisła awansowała do Ekstraklasy, to przede wszystkim mogłaby sobie zabudżetować wpływy z transmisji telewizyjnych, które są nieporównywalnie wyższe od tych na zapleczu. Inaczej także wyglądałyby rozmowy z potencjalnymi sponsorami, bo inaczej płaci się za ekspozycję logo w meczach z Legią Warszawa czy Lechem Poznań, a inaczej w potyczkach z Chrobrym Głogów czy Odrą Opole (o ile nie awansuje do Ekstraklasy, bo to właśnie ta drużyna zajęła ostatnie miejsce w strefie barażowej). Wisła już teraz potrzebuje nowych i zamożnych sponsorów, tymczasem można spodziewać się, że po kolejnej nieudanej batalii o awans, już utrzymanie obecnych będzie wielkim wyzwaniem. Podobnie wygląda sytuacja kadrowa. Przede wszystkim okazało się, że drużyna oparta na słabości do hiszpańskich piłkarzy po raz drugi okazała się ligową drogą donikąd. Sowicie opłacani zawodnicy kolejny raz dali plamę i wielu z nich nie powinno dostać już kolejnej szansy. Tyle tylko, że wielu wciąż ma ważne kontrakty z Wisłą, z których piłkarze lekką ręką nie zrezygnują. Tymczasem Wisła nie dość, że może mieć problemy z ich utrzymaniem, to jeszcze potrzebuje pieniędzy na zatrudnienie nowych graczy, którzy byliby w stanie sprostać zadaniu awansu do Ekstraklasy. Skomplikowana jest także sytuacja z zawodnikiem, którego Wisła akurat chciałaby zatrzymać. Angel Rodado był najlepszym strzelcem Fortuna I Ligi (22 bramki), ale nie jest powiedziane, że na tym poziomie rozgrywkowym będzie chciał się marnować przez kolejny sezon. Co prawda Hiszpan ma z Wisłą jeszcze roczną umowę, ale zainteresowanych nim jest już kilka klubów i nie da się wykluczyć, że w tej sytuacji Rodado może zacząć naciskać na klub, by otrzymać zgodę na transfer. Problem w tym, że w Wiśle trudno teraz znaleźć osobę, która byłaby w stanie podejmować decyzje kadrowe. Od pewnego czasu mówi się, że wkrótce z Krakowem pożegna się dyrektor sportowy Kiko Ramirez, a ten sam los może spotkać Alberta Rude. Jeszcze niedawno prezes Jarosław Królewski podkreślał, że hiszpański szkoleniowiec pozostanie przy Reymonta bez względu na wyniki, ale wtedy nie spodziewał się, że końcówka sezonu może być aż tak kompromitująca. Dziś Królewski nie może być pewny przyszłości Rude i zapowiada, że w przyszłym tygodniu będzie z nim rozmawiał. Z kolei szkoleniowiec po niedzielnej porażce z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza przyznał: Fatalnym końcem sezonu Wisła postawiła się w trudnej sytuacji w negocjacjach ze sponsorami, osłabiła swoją pozycję sportową i finansową w rozmowach z zawodnikami, a zaraz może okazać się, że kadry nie ma nie tylko za co, ale też kto budować, ponieważ przyszłość całego pionu sportowego wisi na włosku. Wiele wskazuje na to, że 13-krotnu mistrzowie Polski znaleźli się w sytuacji co najmniej tak samo trudnej, jak po spadku z Ekstraklasy dwa lata temu. Piotr Jawor