W Zabrzu 20-letni Mateusz Młyński po raz 5. w tym sezonie ligowym wybiegł w pierwszym składzie Wisły Kraków. W przerwie został jednak zmieniony, przede wszystkim z powodów zdrowotnych. W pierwszej połowie przeżył bowiem ostre starcie z rywalem przy linii końcowej i w efekcie mocno ucierpiał. W pierwszej chwili wydawało się, że mógł doznać nawet kontuzji kolana. On sam przyznał po meczu w rozmowie z Interią, że też miał takie obawy. Na szczęście, okazało się, że sytuacja nie jest najprawdopodobniej aż tak poważna. - Jest już nieco lepiej. Mam mocno stłuczony mięsień uda. Kolanami też się zderzyliśmy z rywalem, ale raczej nie dolega mi - na szczęście - nic poważnego w ten staw kolanowy. Na początku przestraszyłem się, obawiałem się o to kolano. Myślę, że na następny mecz jednak będę gotowy, choć zobaczymy, co w niedzielę jeszcze lekarz powie - zastrzegał. Pytany, czy był zdziwiony, że Erik Janża nie zobaczył za ten faul żółtej kartki, odparł szczerze: - Nawet nie myślałem o tym, co tam sędzia pokazywał, bo tylko zwijałem się z bólu. Wisła ostatecznie wygrała z Górnikiem 1-0, po bramce Michala Frydrycha. I to mimo, że krakowianie przyjechali do Zabrze poważnie osłabieni personalnie i w nieco defensywnym ustawieniu. Zwykle drużyna Guli stara się mocno stawiać na atak, ale tym razem była bardziej wyrachowana. - Tym razem wyszliśmy nieco innym ustawieniem, ale za każdym razem chcemy kontrolować mecz - zapewnia Młyński. - To starcie z Górnikiem było bardzo wyrównane. Udało się zdobyć trzy punkty i to jest najważniejsze. Wisła Kraków. To idzie młodość W pierwszym składzie krakowian wybiegło dwóch młodych polskich skrzydłowych. Poza Młyńskim, także 17-letni Piotr Starzyński. Ten ostatni miał dłuższą przerwę od regularnej gry w pokaźnym wymiarze czasowym, ale w Zabrzu znów dostał szansę od pierwszych minut. - Piotrek na pewno zagrał dobre spotkanie. Jest jeszcze bardzo młody, wahania formy to normalna rzecz w tym wieku - wiem po sobie - podkreśla Młyński. - Miejmy nadzieję, że będzie miał jak najwięcej tych dobrych występów na koncie, bo może być z niego bardzo dobry piłkarz. W poprzednim sezonie Młyński był graczem Arki Gdynia. Gdy jednak okazało się, że od lipca będzie reprezentował barwy Wisły, jego sytuacja w gdyńskim klubie uległa pogorszeniu. W praktyce jego rozbrat z boiskiem trwał pół roku. - Dużo trenowałem indywidualnie i bardzo chciałem, żeby tej różnicy specjalnie nie było widać. Wiadomo, że przez to, że tej gry było mniej, czasem te braki są jeszcze na boisku dostrzegalne. Ale myślę, że jestem tego typu zawodnikiem, że szybko wracam do siebie po takich pauzach - czy to po kontuzjach, czy po takich przerwach, jak niestety miało to miejsce w Arce - ocenia. Gula: Grajcie na jeden kontakt Po przenosinach do Krakowa, Młyński trafił pod skrzydła Adriana Guli, który ma opinię specjalisty od pracy z młodymi zawodnikami. Jak współpraca z nim wygląda w praktyce z punktu widzenia 20-letniego pomocnika? - Trener Gula jest bardzo otwarty, szczególnie dla młodych. Bardzo chce, byśmy się rozwijali. Tak, byśmy byli coraz lepszymi piłkarzami, ale też ludźmi. Myślę, że jest to zauważalne - podkreśla Młyński. - Z mojej perspektywy, Gulę wyróżnia to, że bardzo mocno zwraca uwagę na detale. A potem te detale robią ogromną różnicę na boisku. Mocno stawia na grę na jeden, dwa kontakty, szybkie pozbywanie się piłki. Zwraca szczególnie uwagę na szukanie przestrzeni na boisku. Choć oczywiście wiele zależy od pozycji na boisku danego gracza - podsumowuje.